środa, 30 września 2015

Zdrowe odżywianie - jak zacząć?

Wszyscy już wiemy, że powinniśmy się zdrowo odżywiać. Ale ile osób wie, jak tak właściwie mamy to zrobić? Na większości blogów znajdujemy bezcenne, zagrzewające do walki porady: "Nie odkładaj tego na jutro! Powiedz sobie, że zaczynasz się zdrowo odżywiać TERAZ!".
Hmm. Kopciuszek całe życie nie zwracał uwagi na to, co je i jak je. Uzależnił psychikę i organizm od cukru, soli i wysoko przetworzonej chemii. A pewnego dnia zamienił się w Księżniczkę, która zapomniała o wszystkim, co lubi, zaczęła się żywić zmiksowanym jarmużem i żyła długo i szczęśliwie.
Szkoda tylko, że życie to nie bajka. ;-)
Nie ma co liczyć, że z dnia na dzień całościowo zmienimy swoją dietę, postawimy życie do góry nogami i tak po prostu w tym wytrwamy. Pewnego dnia przyjdzie gorszy dzień, większy stres, czy chociażby przeziębienie i nagle wszystko się nam zawali. W zdrowym odżywianiu mamy docelowo wytrwać do końca życia. Więc ma to być dla nas naturalny nawyk, a takowe zawsze buduje się stopniowo i powoli.

1. Zacznij od jednego "uzdrowionego" posiłku.


Zamiast terapii szokowej, proponuję łagodne przejście. Wybierz sobie na początek jeden posiłek, który zamienisz na zdrowy. Ważny jest tutaj rozsądny wybór posiłku.
Pierwsze na myśl przychodzi oczywiście śniadanie, bo tyle się mówi, że to najważniejszy posiłek dnia. Internet co rano zalewa fala misternych owsiankowych kompozycji. Ale jeśli ktoś nie jada śniadań, albo jada je rzadko, to wyzwaniem samym w sobie będzie, żeby w ogóle zacząć jeść rano cokolwiek. A jeśli narzucimy sobie, że będzie to dodatkowo coś super zdrowego, to zapewne nie udźwigniemy tego podwójnego wyzwania.
Warto to dobrze przemyśleć. Na przykład dla osoby, która pracuje na rano, dobrym wyborem będzie kolacja. Bo ta osoba ma wieczorem najwięcej czasu, może na spokojnie zrobić zakupy i przygotować posiłek bez pośpiechu. Będzie też łatwiej, gdy potrawa się nie uda, albo okaże się totalnie niesmaczna. Wtedy nie pójdzie do pracy nie dość, że niewyspana, to jeszcze zła z powodu porażki. ;-)

2. Nie podążaj ślepo za aktualnymi trendami.


Powiedzenie, że "cudze chwalicie" świetnie pasuje do tego, co aktualnie się dzieje w kwestii odżywiania. Już nasze babcie znały bezcenne właściwości siemienia lnianego, czy zdrowotną moc buraka ćwikłowego. A my wypatrujemy kuriera ze sprowadzonymi z dalekich Chin magicznymi ziarenkami, za które zapłaciliśmy jak za złoto.
Obserwując internet może się nam wydawać, że zdrowe odżywianie polega na jedzeniu samych tajemniczych produktów typu goji, chia, spirulina (pomijam milczeniem osoby, dla których zdrowe odżywianie równa się odżywka białkowa i produkty "zero kalorii").
A przecież najlepsze superfood mamy tuż za rogiem, w warzywniaku. :) Nie odrzucam tego typu nowinek, warto ich próbować i urozmaicać nimi swoją dietę, ale tylko jako dodatek, a nie podstawa naszego żywienia. Koktajl zrobiony z samych warzyw i owoców jest super, nie musi koniecznie zawierać chlorelli, młodego jęczmienia, czystka i macy. ;-)
Nie będę nikogo oszukiwać - zdrowe odżywianie często bywa droższe, ale przecież nie możemy wydawać na nie połowy pensji! Paranoją wydaje mi się również myślenie, że nie zjem dzisiaj zdrowego śniadania, bo jeszcze nie przyszła do mnie paczka ze sklepu internetowego, albo musiałabym jechać na drugi koniec miasta po magiczny zdrowy składnik.

3. Znajdź potrawy, które naprawdę ci smakują.


Wszyscy dookoła trąbią, że zielone koktajle są takie zdrowe, więc zatykasz nos i wypijasz na siłę dzienną porcję zmiksowanej zieleniny?
Na świecie istnieje dużo więcej zdrowych potraw, niż tylko te kilka do bólu wałkowanych na instagramie. Nie musisz lubić tego, co wszyscy. Nie musisz być klonem, który codziennie je na śniadanie omlet (bo wszyscy tak robią, a z jajek i mąki przecież nie da się zrobić niczego innego;).
Żeby się zdrowo odżywiać trzeba naprawdę polubić zdrowe potrawy. Trzeba jeść je z chęcią i radością, a nie przeżuwać marząc o rzeczach, które smakują nam bardziej. Na pewno ważna jest też różnorodność. Jeśli będziemy coś jeść codziennie, prędzej czy później nie będziemy w stanie na to patrzeć.

Dlatego proponuję eksperyment, który pozwoli nam odnaleźć ulubione zdrowe potrawy.

Zgodnie z punktem 1., wybieramy jeden posiłek, który od teraz będzie zdrowy. Potem gromadzimy przepisy i pomysły na zdrowe potrawy. Na początek na przykład 7 pomysłów na 7 dni tygodnia.
Tutaj również trzeba zrobić to rozsądnie. Wybierzmy takie przepisy, które nie są zbyt skomplikowane, czasochłonne, nie zawierają dużej ilości trudno dostępnych i drogich składników. Dobrze, żeby nie zawierały również składników, których zdecydowanie nie lubimy (ale uwaga! chodzi tutaj o składniki, które już jedliśmy i wiemy, że nam nie smakują, a nie takie, których nigdy nie próbowaliśmy, ale wydaje nam się, że nam nie posmakują;).
Dobrze, żeby były one tez zróżnicowane - trochę na słodko, trochę na słono, na zimno, na ciepło itp.
Z użyciem tych przepisów zróbmy plan żywieniowy na najbliższe dni. Można to zrobić w weekend, wtedy będzie łatwo ułożyć plan od poniedziałku do niedzieli. Poza tym, mając więcej czasu, możemy iść na większe zakupy i kupić wszystkie składniki, które będą nam potrzebne do wybranych przepisów.
Potem, zgodnie z planem, testujemy codziennie jeden zdrowy posiłek.
Po tygodniu robimy podsumowanie - które potrawy w ogóle nam nie posmakowały? Które nam smakowały i możemy je jeść częściej? Które zawierały ciekawy, dobry składnik, ale wolelibyśmy go przyrządzić inaczej?
Na podstawie tych obserwacji planujemy kolejny tydzień zdrowych testów.
Przykładowo: koktajl ze szpinakiem był dla nas okropny, więc z tego rezygnujemy, ale może posmakuje nam z natką pietruszki lub selerem? Kasza jaglana jest w porządku, ale wolelibyśmy ją w wersji na słono, a nie na słodko. Bataty nam bardzo posmakowały, więc szukamy większej ilości przepisów z ich wykorzystaniem. I tak dalej.
Z każdym kolejnym tygodniem coraz lepiej poznajemy zdrowe potrawy, weryfikujemy własne gusta i powoli tworzymy nawyki.


4. Cierpliwie wypracuj nawyk.


Nie od razu Rzym zbudowano. Nie pozbędziemy się w tydzień złych nawyków, które towarzyszyły nam całe życie. Ale z każdym dniem będzie coraz lepiej i lepiej.
Wiele osób podchodzi do tego na zasadzie "wszystko albo nic". "Tak dobrze mi szło, ale zjadłam dzisiaj paczkę chipsów i wszystko stracone, wróciłam do punktu wyjścia!" Ok, zjadłaś jedną paczkę chipsów w ciągu np. miesiąca, a kiedyś jadłaś je prawie codziennie. I to właśnie nazywa się postęp. Nie chodzi o to, aby być idealnym, tylko by stopniowo stawać się coraz lepszym.
Nie ma sensu gromadzić w sobie wyrzutów sumienia. Lepiej z każdej małej porażki wyciągać duże wnioski. Kochasz słone przekąski? Nie wyobrażasz sobie bez nich życia? To może spróbuj zrobić w domu ich zdrowszą wersję, albo znajdź jakiś zdrowy odpowiednik, który też będzie ci bardzo smakować.
Nie popieram też działania na zasadzie nagroda-kara, jak w przypadku weekendowych tak zwanych cheat meal. Cały tydzień jadłam zdrowo, więc zasłużyłam żeby w weekend zjeść coś pysznego, niezdrowego. Wyznaczamy sobie nagrodę, czekamy na nią cały tydzień, sprawia nam ona radość. Ale ta radość jest chwilowa, bo szybko po nagrodzie włącza się ośrodek kary - zaczynamy się zadręczać, że teraz za karę musimy znowu cały tydzień się męczyć i jeść zdrowe potrawy. Wpadamy w błędne koło nagradzania się i karania.
Umówmy się - jedzenie to po prostu jedzenie. Jeśli czynimy z niego nagrodę lub karę, to już na wstępie popełniamy jakiś błąd.


5. Posuń się o krok dalej.


I gdy poczujesz się gotowy, zrób to samo z kolejnym posiłkiem. :-)








czwartek, 24 września 2015

Oswoić jesień na 10 sposobów


J e s i e ń

Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.

Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
Na pola szarym cichnące milczeniem.
Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?

Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
I mącisz moją rozmowę z ptakami? 



Leopold Staff


Są wśród nas osoby, które lubią tę porę. Ale zdecydowana większość co roku popada w jesienną chandrę.
Zamierająca przyroda, coraz krótsze i ciemniejsze dni, coraz mniej słońca, a więcej zimnego deszczu. I na dodatek wiemy, że będzie tylko gorzej, bo przecież jesień jest tylko przedsmakiem zimy...
Kiedyś bezradnie poddawałam się jesiennej chandrze, lecz teraz w każdej porze roku szukam czegoś dobrego. I zawsze to znajduję! :-)

A więc jak oswoić jesień i sprawić, by była dla nas radosną porą roku?


1. Pomaluj paznokcie na "jesienny" kolor.


Niby banalne, ale chyba każdej kobiecie sprawia przyjemność. ;-) Można teraz do woli szaleć z kolorami, o których skutecznie zapomniałyśmy w czasie lata - burgund, ciemna śliwka, butelkowa zieleń, szarość, a może kolor roku 2015 wg Pantone, czyli marsala.
Szeroką gamę kolorystyczną lakierów do paznokci ma OPI, Essie czy nasz rodzimy Inglot, nieco taniej jest w Paese, a wybór też całkiem spory. 

źródło: onefabday.com





źródło: http://dropdeadgorgeousdaily.com/



2. Kup sobie jakieś śliczne ubranie lub dodatek w sam raz na jesień.


To właśnie teraz w sklepach znajdziemy najpiękniejsze ubrania. Dlaczego? Bo nie muszą być ani szczególnie cienkie i przewiewne, żeby sprostać letnim upałom. Nie muszą być też grube i ciężkie, żeby ogrzać podczas srogiej zimy. To właśnie jesienne ubrania są najbardziej stylowe! To teraz możemy sobie pozwolić na małe ekstrawagancje jak zabudowane botki z odkrytymi palcami lub dżinsy z dziurami. Teraz jest idealny czas na długie kozaki połączone z krótką sukienką. 
Możemy kupić piękny jesienny płaszczyk lub sweterek. Albo fikuśne kalosze, dzięki którym będziemy się uśmiechać chodząc po deszczu. Może to być też czapka, szalik, rękawiczki. A może kapelusz?! Albo drobiazg jak broszka, którą przypniemy do klapy płaszcza lub węzła na szalu.
Mając nową, piękną rzecz, nie będziemy mogły się doczekać, żeby ją założyć. :)

źródło: http://www.stephaniesterjovski.com/

żródło: http://the-streetstyle.tumblr.com/



Broszka to idealny sposób na ożywienie nawet zwyczajnego płaszcza! (zdjęcie: Miranda Kerr dla Vogue Australia)



3. A może zrób sobie na drutach nową czapkę lub szalik?



To idealny moment, żeby nauczyć się robić na drutach lub przypomnieć sobie, jak to się robi. Dzięki tej umiejętności, niewielkim kosztem możemy zrobić sobie wymarzoną część garderoby. A zarazem jedyną w swoim rodzaju, która nie będzie chińskim produktem masowym. 
Nie trzeba od razu dziergać skomplikowanych swetrów. Dużą radość sprawi nam nawet prosty szalik. Filmiki z podstawami robienia na drutach można znaleźć tutaj:
http://www.garnstudio.com/lang/pl/video.php?sort=2&thumbnails=on&categoryid=1

źródło: http://www.diyncrafts.com/


4. Ozdób dom jesiennymi dekoracjami.


Wprowadzenie zmian w dekoracji domu zawsze poprawia nastrój. Można oczywiście kupić gotowe, ale najwięcej frajdy sprawi wykonanie jej samodzielnie. Mamy teraz do dyspozycji piękne ozdobne dynie, a niedługo ze spaceru można będzie przynieść bukiet kolorowych, suchych liści.

źródło: http://indulgy.com/

źródło: http://craftriver.com/

źródło: http://www.midwestliving.com/




5. Kup nowy kubek lub filiżankę, a do tego pyszną herbatę.


Tak, to takie banalne. Ale mi pomaga. Idę na zakupy i niespiesznie przeglądam kubeczki i filiżanki. Wybieram jeden ulubiony. Potem kupuję jakiś pyszny, oryginalny smak herbaty. I z radością piję ją z mojego nowego kubka. 
A może do tego jeszcze kominek zapachowy z olejkiem eterycznym poprawiającym nastrój?
Warto cieszyć się z takich małych rzeczy. :-)

żródło: http://www.athomeinlove.com/

żródło: www.flickr.com



6. Ciesz się darami jesieni.


Koniecznie zrób coś z dyni - zupę krem a może ciasto dyniowe? Jeśli nigdy nie próbowałaś tych potraw, to czas najwyższy na ten pierwszy raz! Poza tym mamy teraz nasze polskie jabłka, więc to idealny czas na szarlotki, ale też przetwory z tych owoców. Nie zapominajmy o gruszkach - polecam konfiturę gruszkową z wanilią! 

źródło: http://www.halfbakedharvest.com/

Przepis na zupę krem z dyni:  http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/zupy/zupa_dyniowa_z_imbirem_pomarancza/przepis.html

A tutaj konfitura gruszkowa z wanilią:
 http://wypiekizpasja.blox.pl/2013/09/Dzem-gruszkowy-z-wanilia.html


7. Zaplanuj na najbliższą przyszłość coś ekscytującego.


Dla mnie czymś takim są z pewnością podróże. Nie musi to być długa i kosztowna podróż zagraniczna. Może to być weekend w jednym z pięknych, polskich miejsc. Jesienny czas upływa milej, gdy mamy do czego odliczać i możemy zająć się planowaniem i organizowaniem wyjazdu. 
Wystarczy wybrać czas i miejsce, a potem już wszystko toczy się samo - trzeba znaleźć fajny nocleg, poczytać coś o miejscu, do którego jedziemy, zaplanować zwiedzanie lub inne formy aktywności, zastanowić się, co dobrego, lokalnego możemy tam zjeść, co stamtąd przywieźć... i tak dalej. Ja to uwielbiam! :)

źródło: http://www.tomboyvintage.com/




8. Odśwież kontakty ze znajomymi.


Jesienią pogoda zazwyczaj bywa barowa... Nie trzeba iść do baru, wystarczy na kawę. Deszczowe dni i ciemne wieczory są idealne na to, żeby odświeżyć kontakty z dawno niewidzianymi znajomymi, przyjaciółmi z przeszłości, czy członkami rodziny, których ostatnio zaniedbaliśmy. 
Wystarczy jeden telefon, sms, wiadomość i spędzimy miło jesienny czas.


9. Naucz się czegoś nowego.


Dla większości osób to Nowy Rok jest czasem, kiedy postanawiają nauczyć się nowego języka obcego, zrobić prawo jazdy, uszyć coś własnoręcznie, nauczyć się gotować itp. A ja proponuję zrobić to jesienią! 
Zapisz się do szkoły językowej, na kurs gotowania, na basen lub w zaciszu własnego domu spróbuj zrobić coś na drutach, uszyć, namalować. Właśnie teraz jest idealny czas, żeby nabyć nową umiejętność bądź znaleźć nowe hobby!

10. Zrób coś pierwszy raz w życiu.


Nigdy nie jadłaś małży? Nigdy nie byłaś w operze? Nigdy nie śpiewałaś na karaoke? Nigdy nie miałaś kapelusza? Nigdy nie chodziłaś na obcasach?
A więc spróbuj to zrobić! Zostało udowodnione naukowo, że rozwój i robienie nowych rzeczy dają nam szczęście.
Jeśli nam się spodoba, będziemy mieć świetne wspomnienia związane z jesienią. Np.: "To jesienią byłam pierwszy raz w operze i od tego zaczęła się moja wielka miłość do niej."
A nawet jeśli dana rzecz nam się nie spodoba, to zdobędziemy nowe doświadczenia i wyrobimy sobie własne zdanie na ten temat.

A więc jak Wam mija jesień? Mam nadzieję, że miło i radośnie! :-)







wtorek, 22 września 2015

Codziennie uczę się czegoś nowego #2

Tym razem coś dla fanów mody:

Valentino czy Valentino?


Chyba każdy kojarzy nazwę "Valentino", nawet jeśli nie interesuje się szczególnie modą. Ale w nazwie tej tkwi mała pułapka, bo istnieje dwóch projektantów o takim samym nazwisku.
I możemy przeżyć rozczarowanie kupując torebkę czy inny produkt sygnowany literką "V".

"Ten" Valentino, o którym wszyscy myślimy, to Valentino Garavani. Włoski projektant i założyciel domu mody Valentino.
Logo Valentino prezentuje się tak:


Jego produkty nie są powszechnie dostępne w sklepach internetowych (typu Zalando, Answear itp.), a ich ceny mierzone są w tysiącach złotych.

Inny Valentino to Mario Valentino, również włoski projektant i nastąpiła tutaj przypadkowa zbieżność nazwisk.
Jest to mniej znana i renomowana marka, a także dużo tańsza. Torebkę "tego" Valentino można kupić za kilkaset złotych i są one powszechne w różnych masowych sklepach internetowych.

Logo prezentuje się tak:



Oczywiście zakup produktu Mario Valentino nie jest niczym złym i nie można tego uznać za noszenie podróbki. 
Ale jeśli marzy nam się torebka czy buty "od Valentino", to warto pamiętać o powyższej różnicy, żeby nie popełnić modowej gafy. ;-)




wtorek, 15 września 2015

Encyklopedia Zdrowych Deserów: Krem czekoladowy

Czy jest ktoś, kto nie lubi Nutelli?
Czy istnieje ktoś, kto choć raz nie włożył palca do słoika z czekoladowym kremem?

Niestety skład kremów czekoladowych ze sklepu nie pozostawia złudzeń. Obrazowo prezentuje się to tak:



Pół słoika cukru... A podobno to krem orzechowy...?
Polecam więc zrobić taki krem samodzielnie w domu. Nie będę nikogo oszukiwać - nie smakuje on tak samo jak Nutella. Ale też jest pyszny, a na dodatek zdrowy i można go jeść bez wyrzutów sumienia. :)

Składniki:

- 1 dojrzałe awokado
- 1 banan
- garść orzechów laskowych (lub innych)
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki miodu (lub innego słodu)

Wykonanie:

Orzechy podprażyć w piekarniku lub na suchej patelni. Jeśli są to orzechy laskowe, to usunąć z nich łupinki na przykład przez pocieranie w ściereczce. Awokado obrać, pokroić na mniejsze kawałki. Banan obrać i pokroić.
Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładką masę.

Jeść na naleśniku, na cieście, na kanapce, na waflu, łyżką lub palcem prosto ze słoika. ;-)









czwartek, 10 września 2015

Codziennie uczę się czegoś nowego #1

Krawiec ma bardzo długie nici, a najdłuższy mięsień w ciele człowieka to:

MIĘSIEŃ KRAWIECKI


(łac. musculus sartorius)

 
(źródło obrazka: Wikipedia)


Mięsień ten znajduje się w kończynie dolnej, w przedniej części uda.


Przyczepy:
początkowy: kolec biodrowy przedni górny.
końcowy: gęsia stopka (pes anserinus) – na kości piszczelowej, przyśrodkowa powierzchnia od guzowatości piszczeli.

Czynność:
jest to mięsień dwustawowy. Wpływa na czynność stawu biodrowego i kolanowego.

W stawie biodrowym:
– zgina;
– odwodzi;
– odwraca.
W stawie kolanowym:
– zgina;
– nawraca.




 

poniedziałek, 7 września 2015

Encyklopedia Zdrowych Deserów: Blondie z ciecierzycy

Moim żywieniowym konikiem jest "uzdrawianie" tradycyjnych przepisów.
Czyli tworzenie ich zdrowych wersji, które mogą być jedzone bez wyrzutów sumienia przez osoby, które zdrowo się odżywiają. Największym wyzwaniem w tej kwestii są oczywiście ciasta i desery, które często są złożone z samych niezdrowych składników i niczego więcej.
Ale jak żyć bez ciasta do kawki, bez małego co nieco po ciężkim dniu, bez plotek zagryzanych ciasteczkiem?!
Na szczęście istnieje Encyklopedia Zdrowych Deserów! ;-)


Chyba każdy zna ciasto typu brownie, ale nie każdy wie, że ma ono jasną siostrę - blondie. :)
Blondie jest równie kusząca jak brownie, może nieco bardziej niewinna i trochę nieśmiała. Ale to tylko pozory, bo szybko okazuje się, że lubi być w centrum uwagi, a często staje się wręcz królową imprezy!


Blondie z ciecierzycy

(na podstawie przepisu The Ambitious Kitchen)

Składniki:
- 1 puszka ciecierzycy (choć najlepiej analogiczna ilość ugotowana samodzielnie)
- 1/2 szklanki naturalnego masła orzechowego (niekoniecznie z fistaszków, może być np. migdałowe)
- 1/3 szklanki miodu/syropu klonowego/syropu z agawy
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (przepis na domowy ekstrakt -> klik)
- 1/2 łyżeczki soli (np. himalajskiej)
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/4 łyżeczki sody

Opcjonalnie:
- 1 jajko (osoby, które nie są na diecie wegańskiej i nie mają przeciwwskazań do jedzenia jajek, mogą dodać jajko, wtedy ciasto będzie nieco bardziej puszyste)
- pokrojona na małe kawałki gorzka czekolada bądź inne dodatki wg uznania:)

Wykonanie:
Ciecierzycę odsączyć i wypłukać. Zmiksować na gładką masę ze wszystkimi pozostałymi składnikami (poza czekoladą, jeśli jej używamy należy ją wmieszać do masy po zmiksowaniu).
Masę przelewamy do wyłożonej papierem foremki. Możemy jeszcze dodatkowo posypać wierzch czekoladą lub na przykład orzechami/migdałami, które podbiją smak masła orzechowego.
Pieczemy 20-25 minut w temperaturze około 180 stopni.

I jeszcze piosenka do ciasta: https://www.youtube.com/watch?v=WGU_4-5RaxU ;-)

Smacznego!






niedziela, 6 września 2015

Abrakadabra, odczaruj ziemniaka!

Gdy ktoś ze znajomych planuje przejść na dietę lub schudnąć, najczęściej jako pierwsze słyszymy: "Od dzisiaj nie jem ziemniaków", "Odstawiam ziemniaki", "Ograniczam ziemniaki".
W naszym społeczeństwie zapanował stereotyp, że ziemniaki są niezdrowe, tuczące i to one są głównym winowajcą nadwagi, otyłości i innych schorzeń. Jednym słowem powinniśmy całkowicie wyeliminować je z naszej diety!

Czy aby na pewno słusznie skazujemy ziemniaka na kulinarną banicję?

Owszem, w relacji człowiek-ziemniak istnieje pewien problem, ale nie leży on w ziemniaku, tylko w NAS.
Jak zwykle chodzi o ilość oraz jakość. Po pierwsze - w naszej rodzimej kuchni jemy zdecydowanie zbyt wiele ziemniaków. Dodajemy je do zupy, potem do drugiego dania, a potem jeszcze wieczorem można młode ziemniaczki przysmażyć i zjeść z kefirem... A jutro może pierogi ruskie albo kluseczki na bazie ziemniaków? Albo placki ziemniaczane lub sałatka na bazie ziemniaków i majonezu? I tak codziennie. A przecież zdrowa dieta powinna być zróżnicowana, a każdy składnik w nadmiarze może zaszkodzić.
Po drugie - szkodliwa i tucząca jest również forma, w jakiej spożywamy ziemniaki. Smażone w głębokim tłuszczu frytki, ziemniaki polane omastą i skwarkami, ziemniaki ze śmietaną, ziemniaki z tłustym sosem. A poza tym jeszcze inne ziemniaczane wynalazki, jak chociażby chipsy.

Co więc zrobić, aby odczarować ziemniaka?

Zacznijmy może od zapoznania się z "wrogiem" i jego historią.
Ziemniak to gatunek rośliny z rodziny psiankowatych. Pochodzi z Ameryki Południowej, konkretnie z terenów dzisiejszego Peru. Był tam znany już 7 tysięcy lat temu! Obecnie znajduje się tam największy na świecie bank genów ziemniaka, a w nim ponad 10 tysięcy odmian tej rośliny.
Może pamiętacie ze szkoły, że w Polsce początkowo nie zrobił on furory, ponieważ nie wiedziano, jak go jeść.  Próbowano zjadać część nadziemną rośliny lub surowe bulwy. Dopiero wrzucenie do ognia "bezużytecznych" roślin zapoczątkowało ziemniaczaną erę w naszej kuchni, która trwa do dziś.


Ale przejdźmy do rzeczy , czyli argumentów, dlaczego nie powinniśmy wyrzucać ziemniaków z naszej diety. Rozłóżmy ziemniaka na czynniki pierwsze i sprawdźmy, czy faktycznie jest w nim coś tak bardzo złego. Żeby było ciekawiej, zrobimy porównanie z bananem. Tak, z tym dobrym, kochanym bananem, którego jemy wszyscy.
(Wszystkie wartości są podane na 100 g produktu).

Kaloryczność:
ziemniak - 77 kcal/100g
banan - 89 kcal/100g
Zaskoczenie?

Białko:
ziemniak - 2 g
banan - 1,09 g

Tłuszcz:
ziemniak - 0,1 g
banan - 0,33 g

Węglowodany:
ziemniak - 17 g
banan - 22,8 g

Witamina C:
ziemniak - 19,7 mg
banan - 8,7 mg

Witamina B6:
ziemniak - 0,3 mg
banan - 0,367 mg

Witamina A:
ziemniak - 2 IU
banan - 64 IU

Sód:
ziemniak - 6 mg
banan - 1 mg

Wapń:
ziemniak - 12 mg
banan - 5 mg

Magnez:
ziemniak - 23 mg
banan - 27 mg

Potas:
ziemniak - 421 mg
banan - 358 mg

Żelazo:
ziemniak - 0,8 mg
banan - 0,26 mg

I co wy na to? Chyba nie jest aż tak źle z tymi ziemniakami?

Jak więc jeść ziemniaki, żeby w pełni skorzystać z ich dobrodziejstw?
Przede wszystkim zrezygnujmy ze smażenia, szczególnie tego na głębokim tłuszczu. A już na pewno na tłuszczu przypalonym, użytym kilkakrotnie! Zrezygnujmy też z jedzenia ziemniaków w postaci wysoko przetworzonej jak chipsy.
Ziemniaki najlepiej gotujmy, w wodzie lub jeszcze lepiej na parze lub pieczmy w piekarniku. Poza tym mądrze dobierajmy do nich dodatki  - one też muszą być zdrowe.
Warto się przekonać, jak pyszne są ziemniaki przypieczone w piekarniku z dodatkiem ziół i przypraw!
I tak naprawdę nikt nie każe nam rezygnować na całe życie na przykład z ulubionych frytek, wszystko da się zrobić w zdrowszej formie! Zaglądajcie na bloga, na pewno będzie o tym wiele postów. :)



sobota, 5 września 2015

Podróżować znaczy żyć

"To ryzykowna sprawa wychodzić za próg domu. Uważaj na nogi, bo nie wiadomo, gdzie cię poniosą." (Bilbo Baggins) 


Podróżowanie to nieuleczalna choroba.
Gdy się zacznie, nie można już przestać. Wracając z jednej podróży, planuje się kolejną.
To jak nałóg - spróbujesz raz, wciągnie cię na zawsze. Będziesz w stanie ostatnie pieniądze oddać za bilet lotniczy, będziesz 24 godziny na dobę obsesyjnie myśleć o podróżach, a może nawet pewnego dnia rzucisz pracę, rzucisz wszystko i pojedziesz w świat.
Lepiej nie zaczynać, bo to na pewno tak się skończy.

A może... A może jednak mimo wszystko WARTO podróżować?
Co dają nam podróże?

1. Zdobywanie wiedzy. 
Z żadnej książki nie dowiemy się tyle, ile z podróży. Poznamy inne kultury, obyczaje, religie, języki, zobaczymy jak żyją inni ludzie - bo niekoniecznie tak samo, jak my. Żadna książka, album, zdjęcie, film nie dadzą nam tego, co ujrzenie tego wszystkiego na własne oczy.
W podróży do głowy same wskakują informacje, których nie byliśmy w stanie zakuć przez lata szkoły. Czasem wręcz nieświadomie zapamiętujemy nazwy, daty, fakty dotyczące miejsc, w których jesteśmy.
Z uśmiechem wspominam, jak w szkole w pocie czoła próbowałam nauczyć się stolic świata. Teraz jest to takie oczywiste. :)

2. Zdobywanie doświadczeń.
Zarówno będąc w podróży, jak i organizując podróż, nabywamy wiele nowych umiejętności, robimy różne rzeczy po raz pierwszy, często jesteśmy zmuszeni poradzić sobie w trudnej sytuacji. To wszystko procentuje potem nie tylko w kolejnej podróży, ale również w życiu codziennym.
Gdy raz samodzielnie zarezerwujemy nocleg na drugim końcu świata, ze śmiechem podejdziemy do zleconego przez szefa wynajęcia sali na konferencję w sąsiednim mieście. Gdy zgubimy się w nocy w nieznanej, wielomilionowej metropolii, nie wpadniemy potem w histerię łapiąc gumę we własnym mieście.
Fajnie mieć punkt odniesienia i móc sobie powiedzieć: "Robiłam w życiu gorsze rzeczy".

3. Poznawanie samego siebie.
"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono." Czy Wisława Szymborska nie miała racji? Nie wiemy, jak zachowamy się w danej sytuacji, dopóki się w niej nie znajdziemy.
W podróży możemy sprawdzić wytrzymałość swojego ciała, siłę swojej psychiki. Przetestować pewne cechy swojego charakteru. Na przykład może się okazać, że wcale nie jesteśmy tak nieśmiali, jak nam się wydawało. Weryfikujemy też swoje słabości i dzięki temu możemy z nimi skutecznie walczyć.

4. Poznawanie nowych ludzi.
Szczerze mówiąc, nie jestem zwolenniczką szukania sobie na siłę przyjaciół w podróży... (Myślę, że kojarzycie, o jaki typ ludzi chodzi). Ale często znajomości pojawiają się spontanicznie i mogą się okazać czymś bardzo wartościowym. A nawet jeśli będzie to tylko kilka minut rozmowy i nic więcej, to na pewno będzie to ciekawe doświadczenie.

5. Lekcja pokory.
To dla mnie jeden z ważniejszych punktów. Osoby, które nigdy nie odjechały dalej od własnego domu, często również nie widzą więcej, niż czubek własnego nosa. Uważają, że to ich przekonania, ich poglądy, ich wierzenia są jedyne i słuszne. Że to, jak oni żyją jest normalne, a każdy, kto żyje inaczej jest "nienormalny".
W podróży widzimy, że miliony ludzi na świecie wierzą w innego Boga, mają inne tradycje, obyczaje, inną kulturę, inny kolor skóry, wygląd. Ale są to tacy sami ludzie, jak my. I należy się im wszystkim taki sam szacunek.
Nie jesteśmy pępkiem świata. Wręcz przeciwnie - jesteśmy tylko pyłkiem w naszym wielkim świecie, więc warto uczyć się pokory i tolerancji.

6. Bezcenne wspomnienia na całe życie.
A to mój ulubiony punkt. Wspomnienia to coś, co zostanie z nami całe życie i nikt nigdy nam tego nie odbierze. Nawet jeśli stracimy wszystkie zdjęcia, filmy, pamiątki, to za kilkadziesiąt lat siądziemy z bliską osobą i z uśmiechem na twarzy powspominamy wszystkie swoje przygody. Będziemy też mieć co opowiadać dzieciom i wnukom. :)

A więc może jednak chcesz spróbować tego nałogu? :)





piątek, 4 września 2015

Laboratorium Alchemika: Domowy ekstrakt z wanilii

W ciemnym i dusznym laboratorium Alchemika każdego dnia rozgrywa się magia. Stoły uginają się od fiolek, probówek i różnokształtnych naczyń. Z półek zerkają tajemnicze składniki i mikstury.
Alchemik łączy, miesza, dodaje, testuje. Abrakadabra! Tylko on zna swoje tajemnice.

Nie podam Wam niestety przepisu na kamień filozoficzny, ale zdradzę sekret wielu domowych mikstur. Na początek będzie to domowy, naturalny ekstrakt z wanilii.

Mam nadzieję, że wszyscy już wiedzą, że dostępny w sklepach cukier "waniliowy", to tak naprawdę cukier WANILINOWY. Który nie ma nic wspólnego z wanilią. Podobnie jak inne sklepowe aromaty.
Ale jak żyć bez tych aromatycznych kilku kropli, które naszym wypiekom i deserom dają "to coś"?
Można zamienić się w alchemika i stworzyć własny ekstrakt. :)
Regularnie uzupełniany, będzie nam służyć przez kilka lat. A zamknięty w ozdobnej karafce, stanie się rewelacyjnym prezentem.


Domowy ekstrakt z wanilii

(Przepis pochodzi od Doroty z bloga Moje Wypieki)

Składniki:
- 3 duże laski wanilii
- 1 szklanka wódki lub rumu, brandy

+ szklana butelka lub karafka z zamknięciem

Wykonanie:
Laski wanilii przeciąć wzdłuż, ale nie wyskrobywać ziarenek. Umieścić je w butelce i zalać alkoholem tak, aby były w całości przykryte. Butelkę zamknąć i odstawić w ciemne, chłodne miejsce (ale nie do lodówki). Raz na jakiś czas wstrząsać butelką. Po około dwóch miesiącach ekstrakt nabierze ciemnobrązowego koloru i będzie gotowy.
W miarę zużywania, można dokładać kolejne laski wanilii i dolewać alkohol - dzięki temu ekstrakt posłuży nam przez długi czas.

Nigdy więcej cukru wanilinowego!

Tutaj mój ekstrakt w pierwszym dniu, świeżo po przyrządzeniu:


A tutaj po kilku dniach - już zaczął nabierać koloru. :)








Tabula Rasa

...czyli niezapisana tablica.

Długo wahałam się, jaką formę nadać temu blogowi i na jakiej tematyce się skupić. Nie chciałam się ograniczać do jednej tematyki wiodącej, bo ciężko byłoby mi wybrać spośród wszystkich moich pasji i zainteresowań.

Wspólnym mianownikiem okazało się słowo ROZWÓJ.
To jest coś, co interesuje mnie najbardziej. Wierzę, że każdy z nas jest czystą kartką i każdy kolejny dzień jest po to, aby coś na niej zapisać.
Zrobić coś nowego, nauczyć się czegoś, doświadczyć, zrobić coś dla siebie - stać się lepszą wersją samego siebie.

To nie jest blog skazany na sukces. Powstał po prostu z potrzeby pisania. Nie mam ambicji, aby stać się słynną blogerką. Prawdopodobnie nigdy nie zrobię sobie selfie i nie pokażę tutaj swojej twarzy.
Ale może dowiesz się ode mnie czegoś nowego i zapiszesz coś na swojej niezapisanej tablicy?



"Istnieją tylko dwa dni w roku, w których nic nie może być zrobione. Jeden nazywamy wczoraj, a drugi jutro. Dzisiaj jest właściwy dzień, aby kochać, wierzyć i żyć w pełni."

Dalajlama