wtorek, 22 grudnia 2015

Encyklopedia Zdrowych Deserów: Piernik bezglutenowy

Święta to czas odpoczynku. Osoby zdrowe, które na co dzień stosują różne diety, w okresie świątecznym często robią sobie od nich odpoczynek i jedzą "normalnie".
Niestety osoby cierpiące na celiakię, muszą zmagać się ze swoją chorobą również w Święta.

Z tego powodu podjęłam wyzwanie upieczenia świątecznego piernika w wersji bezglutenowej. Na szczęście tym razem wybór mąki był dla mnie oczywisty - gryczana! Jej wyraźny korzenny posmak dyskwalifikuje ją z wielu słodkich wypieków, ale do piernika pasuje idealnie. :)

Życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt! :)






Piernik bezglutenowy



(opracowano na podstawie przepisu z bloga Kwestia Smaku)

Składniki:

- 130 g oleju kokosowego (lub masła)
- 130 g miodu
- 4 łyżki ksylitolu (lub innej substancji słodzącej)
- 2 łyżki przyprawy do piernika
- 250 g mąki gryczanej
- 50 g mąki ziemniaczanej (lub ryżowej, jaglanej)
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 250 ml dowolnego mleka
- 2 jajka
- opcjonalnie: suszone śliwki, orzechy, czekolada


Wykonanie:

W garnku roztopić powoli olej (masło), miód, ksylitol, przyprawę do piernika. Zdjąć z ognia, dodać mąki i sodę, wymieszać. Mieszając, dodawać mleko i jajka. Oraz ewentualnie posiekane orzechy, jeśli ich używamy. 
Masę wylać do wyłożonej papierem keksówki. Wierzch można posypać posiekanymi suszonymi śliwkami.
Piec około 40 minut w temperaturze 175 stopni.
Po wystudzeniu można polać roztopioną ciemną czekoladą.

Smacznego!




piątek, 18 grudnia 2015

Pomarańczowa zupa krem

Nie od dziś wiadomo, że kolory mają na nas duży wpływ. Otaczając się odpowiednimi barwami, możemy zmienić swój nastrój, a nawet leczyć choroby.
Z potęgi kolorów korzystali już starożytni, a obecnie chromoterapia (koloroterapia) zajmuje ważne miejsce wśród metod medycyny alternatywnej.

Leczniczych kolorów nie musimy szukać daleko - możemy codziennie znajdować je na swoim talerzu.
Dzisiaj chciałabym zaproponować szybką zupę-krem, która obdarzy nas wszystkimi zaletami pomarańczowych warzyw, owoców i przypraw, oraz właśnie koloru pomarańczowego.

Jakie są pozytywne cechy tego koloru?

"Kolor ten niesie zdrowie, radość, witalność oraz siły twórcze. Daje również pewność siebie, optymizm, odwagę a także spontaniczność. Cechą tego koloru jest również dobra komunikacja, a także przedsiębiorczość."

Wpływ na zdrowie:
"Kolor ten stymuluje krew i procesy krążenia. Wpływa na układ nerwowy, oddechowy i mentalny. Kolor ten energetyzuje ciało. Przy jego udziale rosną zdrowe włosy, paznokcie, kości i zęby. Można go stosować w leczeniu śledziony oraz w zaburzeniach nerek. Wpływa również korzystnie na żołądek, trzustkę, pęcherz a także płuca. Usuwa wrzody i kamienie żółciowe.  Działa również korzystnie przy skrętach jelit i słabej perystaltyce, a także spastyczności okrężnicy. Świetnie działa na zaparcia. Kolor pomarańczowy korzystny jest również dla naszego serca oraz wątroby. Jasne odcienie tego koloru można wykorzystać do leczenia artretyzmu oraz reumatyzmu."

Zapraszam na zupę!





Zupa-krem w kolorze pomarańczowym


Składniki:

- ok. 0,5 kg marchwi
- średniej wielkości batat (słodki ziemniak)
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- szklanka suchej czerwonej soczewicy
- bulion warzywny lub woda
- pół szklanki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
- kurkuma
- sól, pieprz
- oliwa z oliwek

Podane ilości są jedynie orientacyjne. Proporcje składników suchych i mokrych możemy zmieniać, w zależności od tego, jaką gęstość zupy chcemy uzyskać. Wedle upodobań smakowych możemy również zmodyfikować proporcje marchewki, batatów i soczewicy.

Wykonanie:

W garnku rozgrzewamy niewielką ilość oliwy i szklimy na niej pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Po chwili dodajemy obrane i pokrojone w kostkę bataty i marchewkę. Dusimy kilka minut na małym ogniu pod przykryciem. Następnie wlewamy gorący bulion lub wodę - tak, żeby warzywa były w całości przykryte. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu około 10-15 minut. Po tym czasie dodajemy przepłukaną soczewicę i gotujemy kolejne 10-15 minut - do czasu, gdy wszystkie składniki będą miękkie. Wtedy garnek zdejmujemy z ognia i blendujemy zupę na gładki krem. Ponownie stawiamy go na małym ogniu i doprawiamy do smaku kurkumą, solą i pieprzem. Na koniec dolewamy sok pomarańczowy, najlepiej wtedy na bieżąco próbować zupę i oceniać, czy potrzeba więcej soku. (Dużo zależy od smaku i stopnia dojrzałości naszych pomarańczy).
Gotujemy jeszcze chwilę. Gotowe. :-)

Smacznego!












środa, 16 grudnia 2015

Po co ci kaloryfer na brzuchu?

Chyba nie ma wśród nas osoby, która nie zetknęłaby się z modą na bycie "fit". Fit przemawia do nas z telewizji, gazet, a przede wszystkim z internetu.

Zanim więc zostaniemy wciągnięci przez tę medialną machinę, warto zadać sobie pytanie, co dla nas tak właściwie oznacza zwrot "być fit"?

Ja osobiście nie lubię tego słowa, ale gdybym miała stworzyć własną definicję, to byłoby to - mówiąc w skrócie - szeroko pojęte dbanie o siebie i swoje zdrowie.
Warto w tym miejscu zerknąć na współczesną definicję słowa "zdrowie" wg WHO. Mówi ona o pełnym dobrostanie fizycznym, psychicznym i społecznym. Pojawia się w niej angielskie słowo "wellbeing", które powinno w naszych głowach zastąpić "fit".



źródło: www.griffith.edu.au


Dlaczego o tym wspominam? Łatwo zauważyć, że dla wielu osób (a może większości...?) "fit" jest rozpatrywane tylko w aspekcie fizycznym. Są to działania podejmowane w jednym, ściśle sprecyzowanym celu - osiągnięcia konkretnego wyglądu.
Jednym z czołowych wyznaczników bycia fit jest tytułowy kaloryfer na brzuchu. Sześciopak, sixpack, krata... Każdego dnia internet zalewają miliony zdjęć tej części ciała. Zdjęcie przed lustrem, ujęcie z góry, nonszalancko podwinięty podkoszulek. Ludzie dochodzą do perfekcji w robieniu selfie własnego brzucha.
Jakiś czas temu amerykańska trenerka fitness została zaatakowana w internecie, że jest kłamczuchą i nie jest prawdziwą trenerką, bo nie ma kaloryfera.
Dla wielu osób taki a nie inny wygląd mięśni jest właśnie wyznacznikiem bycia fit, dobrej formy, dobrej kondycji, czy wreszcie zdrowia [sic!].

Niestety nietrudno zauważyć, że dla pewnego grona, rzekomy zdrowy tryb życia jest tylko przykrywką do leczenia kompleksów, poprawy niskiej samooceny, braku pewności siebie, czy drogą do pozornego rozwiązania innych, głębszych problemów.
Instagramowe domorosłe celebrytki zakładają coraz bardziej kusą bieliznę i posuwają się coraz dalej w eksponowaniu ciała, byle tylko podbudować ego. Codzienna dawka komplementów od obcych ludzi z internetu działa lepiej, niż poranna kawa!
Oczywiście mało kto ma odwagę przyznać, że liczy się dla niego tylko wygląd, a ów cel uświęca środki. Słyszymy za to szumne hasła o zdrowym stylu życia, zdrowym odżywianiu i wielkim szczęściu, jakie przynosi ćwiczenie na siłowni.
Każda taka osoba z marszu tytułuje się inspiracją i motywatorką. To takie świetne uczucie! Wreszcie stać się kimś docenianym, podziwianym. W realnym życiu jest to trochę trudniejsze. Zawsze znajdzie się ktoś lepiej wykształcony, bardziej oczytany, bardziej elokwentny, odnoszący większe sukcesy, czy po prostu bardziej lubiany. W realnym życiu chodzimy w ubraniach i nikt nie widzi i nie chwali naszego kaloryfera. A w internecie wystarczy szybkie zdjęcie, bluzka do góry, jedno selfie brzucha. Odśwież komentarze: "Jesteś moją motywacją!". Uff. Radość, szczęście - jestem kimś!

Po co poruszam ten temat tabu? Warto uświadomić sobie to wszystko, zanim damy się wciągnąć w kłamliwą machinę "bycia fit". Zanim ktoś usilnymi staraniami w końcu przekona nas, że tak powinniśmy wyglądać, tak żyć, że to jest piękno, że to jest zdrowy wygląd. Zanim ktoś w końcu wyleczy przy naszej pomocy kompleksy i sprawi, że poczujemy się gorsi.


Mięsień prosty brzucha - to właśnie on tworzy "sześciopak".
(żródło obrazka: doz.pl)


Zanim pozazdrościsz komuś kaloryfera na brzuchu, zadaj sobie tytułowe pytanie: po co jest ci on potrzebny?
Może przybliżmy kilka faktów.


  • Mięśnie brzucha są oczywiście bardzo istotne, ale przede wszystkim ich warstwa głęboka (albo bardziej fachowo: mięśnie ściany tylnej brzucha). To ona odpowiada za ochronę i stabilizację kręgosłupa, prawidłową postawę, a także usprawnia pracę narządów wewnętrznych i czynności takich jak oddychanie, trawienie. Niestety silne mięśnie głębokie nie wyglądają szczególnie sexy, więc większość osób skupia się na warstwie powierzchownej (przedniej), która nie odgrywa tak istotnej roli dla naszego zdrowia, ale za to tworzy pożądany "sześciopak".


  • Pracując jedynie nad rozwojem warstwy mięśni powierzchownych, a zaniedbując mięśnie głębokie, możemy doprowadzić do zachwiania równowagi w naszym układzie mięśniowym. Może się to objawić w postaci nieprawidłowej postawy ciała, bólów karku i pleców, zaburzeń w obrębie miednicy.

  • Kobiety z natury są hojniej obdarzone ilością tkanki tłuszczowej w organizmie. Gromadzi się ona na przykład w piersiach, na biodrach, jak również na przedniej ścianie brzucha. Łatwo się domyślić, że aby wypracować kaloryfer i wyeksponować mięśnie brzucha, należy najpierw pozbyć się tkanki tłuszczowej. Niestety w przypadku kobiety zbyt niski poziom tkanki tłuszczowej może mieć poważne konsekwencje zdrowotne, takie jak: brak równowagi hormonalnej, zanik miesiączki, zmniejszenie płodności. Kolejnym problemem, który dotyczy kobiet w przypadku zbyt niskiego poziomu tłuszczu, jest utrata masy kostnej. Jest to spowodowane niskim poziomem estrogenu, który sprzyja utracie minerałów, co skutkuje utratą gęstości kości.


  • I na koniec: kaloryfer na brzuchu nie wyleczy twoich głęboko skrywanych kompleksów. To tylko element wyglądu, który nie uczyni cię mądrzejszą, ładniejszą, bardziej lubianą. Prawdziwe życie różni się od tego w internecie. Owszem, ludzie widzą, jak wygląda twoje ciało, czy jesteś szczupła, zgrabna. Ale nie dostrzegają przez ubranie takich detali, jak mniej lub bardziej wyeksponowane mięśnie. Jak najbardziej warto dbać o siebie i swoje ciało, ale "wyhodowanie" takich mięśni wymaga czegoś więcej, niż przeciętna aktywność i zdrowa dieta. Od posiadania zadbanego ciała i płaskiego brzucha, do utrzymania regularnego sześciopaku jest daleka droga. Czy jest to coś, dla czego warto obsesyjnie ćwiczyć czy do końca życia zrezygnować z wypadów z przyjaciółmi na pizzę lub drinka?

Temat kaloryfera na brzuchu tak naprawdę jest pretekstem do poruszenia czegoś głębszego. Wróćmy do przedstawionej wyżej definicji zdrowia i pytania, czy "bycie fit" się w niej mieści?

Jak przypuszczałam, zaczynają się pojawiać osoby, które mają w końcu odwagę przyznać, że życie w stylu fit i walka o umięśnione ciało wcale nie wpłynęły pozytywnie na ich stan zdrowia.
Mordercze treningi wykonywane z dużą częstotliwością, restrykcyjna dieta, często wspomagacze, które mają usprawnić wzrost mięśni. To wszystko powoduje zaburzenie homeostazy organizmu, rozregulowanie gospodarki hormonalnej i różne problemy zdrowotne, których nie widać na pięknych zdjęciach w internecie.

Na zdrowie składa się również stan dobrostanu psychicznego. Wszyscy fit-ludzie zarzekają się, jacy to są szczęśliwi, prowadząc taki styl życia. Każde zdjęcie na instagramie ma hashtag #happy i #ilovemylife.
Czy aby na pewno uszczęśliwi nas życie wg ściśle rozpisanego grafiku? Zrywanie się bladym świtem, żeby móc zrobić trening przed pracą. Podporządkowywanie rozkładu dnia do harmonogramu ćwiczeń. Rezygnacja z innych aktywności, żeby nie zawalić planu treningowego. Codzienne sprawdzanie przed lustrem, czy mięśnie urosły, albo broń Boże się nie zmniejszyły.
I druga, żywieniowa strona medalu - obsesyjne liczenie kalorii, ważenie posiłków, przeliczanie "makro". "Mogę zjeść tylko dwie truskawki, bo trzecia już nie mieści się w moim makro". Przygotowywanie codziennego zestawu pudełek z dietetycznymi posiłkami. Żywienie się samym ryżem, kurczakiem i omletami białkowymi.
Lęk przed wyjściem ze znajomymi do restauracji - czy w menu będzie coś dietetycznego? Przecież nie mogę złamać diety, a znowu znajomi mnie skrytykują, jeśli odmówię zjedzenia czegokolwiek.

I tutaj dochodzimy do kolejnego aspektu zdrowia - dobrostanu społecznego.
Obserwując z boku fit-maniaków, można zauważyć postępującą alienację i zachowania aspołeczne. 
Często czytam o tym, jak wywołuje w nich panikę zaproszenie na wesele czy inną imprezę rodzinną. Bo tam będą same tłuste, kaloryczne potrawy, bo będą mnie zmuszać do zjedzenia kawałka tortu. Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, gdy ludzie całkiem serio piszą, że rozważają zabranie na wesele własnego jedzenia w pudełkach.
Obserwuję z boku, jak z powodu diety i harmonogramu ćwiczeń rezygnują z wyjść z przyjaciółmi, spotkań towarzyskich. Przed wyjazdem na wakacje histerycznie szukają hotelu z siłownią, żeby nie opuścić ani jednego treningu. Panicznie boją się, żeby podczas wczasów nie zawalić diety.
A w końcu alienują się od starych znajomych, którzy nie są fit i otaczają się tylko ludźmi podobnymi sobie. Nawzajem nakręcają się na ćwiczenia, wspólnie omawiają spożywane posiłki i oczywiście komplementują swoje nowe fotki: "Brawo kochana! Jesteś taka cudowna!".


źródło: http://ianluntecology.com/




Warto dbać o zdrowie i prowadzić zdrowy tryb życia. Ale zanim rozpoczniemy projekt "fit", zastanówmy się, co to tak naprawdę dla nas znaczy?


Czy obsesyjne skupianie się na wyglądzie wyjdzie nam na dobre? Przecież jest to coś tak bardzo ulotnego. Wystarczy choroba, przeziębienie, gorsze dni, lekka kontuzja. I nagle wszystko się wali. W przypadku kobiety oczywistym jest, że zajście w ciążę uniemożliwi wiele typów ćwiczeń, zmusi do zmiany sposobu odżywiania. Tak, ciąża zniszczy twój kaloryfer na brzuchu. Ale czy aby na pewno jest on dla ciebie taki ważny? 



Przemyślmy wszystko długofalowo i włączmy rozsądek. Wypad na drinka ze znajomymi raz na kilka miesięcy nas nie zabije. Kawa i ciastko z przyjaciółką raz na jakiś czas nie sprawi, że z marszu przytyjemy kilka kilogramów. A godzina czytania ciekawej książki pod ciepłym kocem być może da nam więcej, niż godzina machania sztangą. Zamiast spędzać czas z trenerem personalnym na siłowni, może lepiej pojeździć na rowerze z bliską osobą lub pójść na spacer z dawno niewidzianą babcią.

I przede wszystkim rozsądnie dobierajmy motywację i fit-idoli. 
Osoby, które tytułują się motywatorami zdrowego stylu życia, bardzo często nie mają pojęcia o zdrowiu i ludzkim organizmie. Często dyktują komuś zalecenia dietetyczne na podstawie informacji znalezionych na przypadkowych blogach czy niemerytorycznych stronach internetowych. Powielają stereotypu bądź aktualne mody żywieniowe, które nie mają naukowych podstaw. Pokazują ćwiczenia, które doprowadzą do uzyskania upragnionej muskulatury, ale mogą też wyrządzić nam krzywdę.
Pamiętajmy, że osoba, która codziennie wkleja zdjęcie z podpisem, jaka to jest szczęśliwa, niekoniecznie musi taka być. Jeśli jesteś szczęśliwy, nie potrzebujesz codziennie o tym wszystkich dookoła zapewniać. Jeśli kochasz swoje ciało, nie potrzebujesz codziennie szukać komplementów na jego temat od obcych osób. Jeśli jesteś pewny siebie i świadomy swojej wartości, nie potrzebujesz codziennie dowartościowywać się kolejnym selfie.

Nie daj sobie wmówić, że kaloryfer na brzuchu to coś, czego potrzebujesz do szczęścia i zdrowia. ;-)


Powodzenia w odszukaniu własnego "wellbeing"! :)









środa, 2 grudnia 2015

Encyklopedia Zdrowych Deserów: Ciasto czekoladowe z buraków

Zastanawia mnie, dlaczego wszyscy tak bardzo wzbraniają się przed deserami przygotowanymi na bazie warzyw? A już szczególnie osoby, które nigdy ich nie jadły...
Czy nie jest to jedynie stereotyp myślowy i przyzwyczajenie, że owoce je się na słodko, a warzywa na słono?
Na pewno nie ma w tym zbyt wiele logiki. Na przykład nie przeszkadza nam ciasto z cytryn, które są bardzo kwaśne, ale nie wyobrażamy sobie ciasta ze słodkiego i soczystego buraka.
A może oczyśćmy umysł ze stereotypów i zacznijmy wszystko od nowa. Tabula rasa. :-)

Ciasto czekoladowe z buraków






Składniki:


- 300g ugotowanych lub upieczonych buraków*
- 100g dobrej gorzkiej czekolady z wysoką zawartością kakao
- 80g zmielonych na mąkę migdałów (lub płatków owsianych)
- 2 jajka
- 4 łyżki ksylitolu
- 4 łyżki oleju roślinnego
- 2 łyżki kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia bezglutenowego (jeśli ciasto ma pozostać bezglutenowe)
- szczypta soli


*Buraki można ugotować w wodzie, jednak pamiętajmy, że wtedy wraz z nią wylejemy wiele cennych składników. Lepszym rozwiązaniem jest upieczenie w piekarniku buraków zawiniętych w folię. Niestety jest to rozwiązanie mało ekonomiczne. Najlepiej skorzystać z okazji, gdy używamy piekarnika do przygotowania innej potrawy i dorzucić obok kilka buraczków.


Wykonanie:


Buraki miksujemy/blendujemy/ścieramy na tarce. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i mieszamy z burakami. Dodajemy pozostałe mokre składniki, czyli jajka i olej.
W drugim naczyniu mieszamy wszystkie składniki sypkie - "mąkę", ksylitol, kakao, proszek do pieczenia, sól.
Dodajemy składniki mokre do suchych i mieszamy do uzyskania jednolitej masy.
Gotową masę przelewamy do formy wyłożonej papierem i pieczemy ok. 45 minut w temperaturze 180 stopni.

Ciasto można udekorować według uznania, świetnie pasują świeże owoce, których ja akurat nie miałam. :)



Z czekoladowymi pozdrowieniami:






Co kupić osobie, która ma wszystko?

To pytanie często pojawia się wśród przedświątecznych dylematów.
W dzisiejszych czasach szalonego konsumpcjonizmu mamy nieograniczony dostęp do produktów wszystkich kategorii. Jeśli nie znajdziemy ich stacjonarnie, to możemy wymarzoną rzecz zamówić przez internet, choćby z drugiego końca świata. Ceny również są przystępne, bo właściwie każda rzecz poza droższym, ma też jakiś tańszy odpowiednik.
Z tej przyczyny nie trzeba być milionerem, żeby stać się osobą, która "wszystko ma".

Kupowanie prezentów takiej osobie nastręcza trudności i niestety zbyt często kończy się kapitulacją, w postaci zakupu kolejnej z rzędu świeczki zapachowej czy kubka ze śmiesznym napisem.


Już od jakiegoś czasu zaprzestałam przywożenia z podróży pamiątek w postaci figurek do postawienia na półce, obrazków do powieszenia na ścianie, breloczków... Najpiękniejszą pamiątką są piękne wspomnienia, przeżyte przygody, smaki i zapachy, które pozostaną z nami dłużej, niż jakakolwiek materialna rzecz.
Podobnie w życiu codziennym, często zamiast kupić piętnasty błyszczyk do ust, wolę niespiesznie napić się dobrej kawy w ulubionej kawiarni. Zamiast kolejnej eleganckiej sukienki, której długo nie będę miała okazji założyć, wolę relaksujący masaż.

Piękne chwile są dużo cenniejsze, niż piękne przedmioty.

Poszukując prezentów, wychodzimy z błędnego założenia, że musi to być przedmiot, coś materialnego. I osobie, która ma mnóstwo przedmiotów, dokupujemy kolejny do kolekcji... To nie może się udać.

W tym roku zróbmy inaczej! Oto kilka inspiracji na prezenty, które pozostawiają miłe wspomnienia i nie zbierają na sobie kurzu.

Bon upominkowy


Takie bony kojarzą nam się ze sklepami z odzieżą lub drogeriami. Coś na zasadzie: "Nie chce mi się szukać dla ciebie perfum, masz tu bon i wybierz sobie sama". 
Jednak pamiętajmy, że prezent w postaci bonu, kuponu możemy nabyć nie tylko w sklepach, ale w wielu innych miejscach. Kilka przykładów:

Gabinet kosmetyczny, SPA:
Pakiety zabiegów najczęściej są drogie, ale zawsze możemy wykupić tylko jeden zabieg, np. masaż relaksacyjny, masaż twarzy, maseczka, manicure, pedicure.

Salon fryzjerski:
Oczywiście nie chodzi o to, żeby nakłaniać kogoś do ścięcia czy przefarbowania włosów. Właściwie każdy salon fryzjerski oferuje zabiegi odżywcze czy pielęgnacyjne rytuały, które poprawią kondycję naszych włosów i świetnie zrelaksują. 

Restauracja:
Pewnie teraz wiele osób pomyśli: "Mam dać komuś w prezencie kupon na jedzenie?!". Pamiętajmy, to nie bon do supermarketu, tylko pyszna kolacja w pięknym miejscu. Każdy z nas lubi raz na jakiś czas wybrać się do dobrej restauracji. 

Bilety do kina, teatru, opery:
Chyba każdy lubi kino. Każdy również żałuje, że tak rzadko chodzi do teatru. Bilety będą świetną motywacją, żeby w końcu się tam wybrać.

Większość z nas ma szafy pełne ubrań, łazienki pełne kosmetyków i mieszkania pełne bezużytecznych rzeczy. Jedyne, czego mamy mało, to czas. Wciąż nie mamy czasu, żeby zrobić coś dla siebie, odpowiednio o siebie zadbać, znaleźć chwilę tylko dla siebie i bez skrupułów ją wykorzystać.
Dodatkowo najczęściej szkoda nam pieniędzy na takie rozpieszczanie się, bo przecież zawsze jest jakiś ważniejszy wydatek. Paznokcie mogę pomalować sobie sama, a lepiej pomalować nieświeże ściany w kuchni. Chyba każdy z nas to zna...
Dlatego taki bon będzie przyjemnym kopniakiem, żeby na chwilę oderwać się od codzienności.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden praktyczny aspekt takiego rozwiązania: właściwie każdy z takich bonów może opiewać na dwie osoby, więc możemy kupić jeden wspólny prezent dla pary.
Uwierzcie, zabiegani rodzice będą wam wdzięczni dużo bardziej za możliwość wspólnego wyjścia do restauracji, niż za skarpetki i krawat.

Przygotowałam jeszcze kilka mniej standardowych propozycji:

Prenumerata ulubionego czasopisma:
Hmm, może to brzmi banalnie. Ale to miłe, gdy bliska osoba będzie co miesiąc znajdować w skrzynce prezent od nas. I to nie raz, ale przez najbliższy rok!

Subskrypcja boxu tematycznego:
Subskrypcja boxów, czyli po polsku pudełek, staje się coraz popularniejsza w naszym kraju. W skrócie na czym to polega: wybieramy ilość miesięcy subskrypcji, opłacamy odpowiednią kwotę i co miesiąc dostajemy pudełko z ciekawymi niespodziankami, produktami do testowania itp.
Pudełka mogą mieć różne tematy. 

Najpopularniejsze są boxy kosmetyczne, jak ShinyBox, BeGlossy.

Są również pudełka dla fanów zdrowego odżywiania: Cud Miód Box, Sielski Box. Paczki takie zawierają najczęściej naturalne produkty od polskich producentów.

Bakeo - to pudełko ze zdrowymi przekąskami, jak suszone lub kandyzowane owoce, orzechy, nasiona - do wyboru 50 rodzajów! Taką paczkę można otrzymywać raz w tygodniu, jako alternatywę dla słodyczy i niezdrowych przekąsek.

Istnieją także boxy dla kobiet w ciąży i mam niemowlaków - BonBonBaby, BrzusioBox. W tych pudełkach znajdziemy produkty dedykowane mamom i maluszkom, takie jak akcesoria niemowlęce, pierwsze zabawki, zdrowe przekąski, książeczki. Przy wyborze pudełka określamy, czy ma być dla dziewczynki, chłopczyka, bądź jeszcze nie znamy płci dziecka. 

SkillsBox - pudełka subskrypcyjne o tematyce samorozwojowej dla przedsiębiorczych kobiet.

PsiaPaka, PakaZwierzaka, Kot w Worku - to pudełka dla właścicieli zwierząt. :)

Jak widać wybór jest szeroki, więc może warto zaskoczyć bliską osobę takim pudełeczkiem? :)

Spotkanie ze stylistką:
Takie spotkanie może przyjąć różne formy. Mogą to być wspólne zakupy, przegląd szafy, analiza sylwetki i typu kolorystycznego oraz dobór pasujących do nas ubrań. Warto wraz z profesjonalistą poszukać własnego stylu. :)

Metamorfoza:
Może to być metamorfoza w salonie fryzjerskim, gdzie profesjonalista dobierze idealną dla nas fryzurę i ją wykona. Wiele miejsc oferuje "pełen pakiet", gdzie mamy wykonaną nową fryzurę, makijaż, dobrane nowe ubrania. Taka metamorfoza często kończy się sesją zdjęciową.

Sesja zdjęciowa:
Idąc za ciosem - u każdego fotografa można wykupić w prezencie sesję zdjęciową. Może to być sesja dla jednej osoby, ale też sesja dla pary, sesja rodzinna. Chyba każda kobieta chciałaby choć na moment stać się modelką, a potem zyskać na pamiątkę piękne, profesjonalne zdjęcia.

Warsztaty, kursy, lekcje:
Kurs gotowania, wizażu, fotografii, nurkowania, robienia na drutach - wybór jest nieograniczony. Każdy z nas ma jakąś umiejętność, której chciałby się nauczyć. Można znaleźć kursy jednodniowe, które nie zrujnują naszej kieszeni. Natomiast jeśli chcemy zainwestować w coś droższego, warto złożyć się w kilka osób i kupić wspólny prezent.

Skok na spadochronie, skok na bungee:
To już prezent nieco ekstremalny. Trzeba dobrze znać osobę obdarowywaną i wiedzieć, czy ma ona w sobie żyłkę ryzykanta. Uwierzcie mi, są osoby, dla których jest to wielkie życiowe marzenie!

Kupon z firmy typu Prezent Marzeń:
Pojawia się coraz więcej firm, które oferują gotowe kupony prezentowe. Wybór jest naprawdę duży. Paintball, gokarty, sporty wodne, przelot paralotnią, przejażdżka samochodem wyścigowym, jazda konna, pakiety spa, pakiety pobytowe w hotelach, degustacje win, potraw. Warto się zapoznać z ofertą takich firm. Być może bez wychodzenia z domu spełnimy czyjeś wielkie marzenie. :)


Mam nadzieję, że moje propozycje będą inspiracją do zakupu niebanalnych prezentów. Nie tylko dla osób, które "mają wszystko". ;-)


















wtorek, 1 grudnia 2015

Ulubieńcy listopada 2015

Na wszystkich blogach i vlogach zawsze niecierpliwie czekam na ulubieńców miesiąca! Chętnie oglądam i inspiruję się ulubieńcami innych osób, więc sama postanowiłam przedstawić swoich. :)

Na co dzień zbyt często słyszymy narzekanie na temat tego, co nam się NIE podoba, więc myślę, że warto koncentrować się i mówić głośno o tym, co lubimy, co nam się podoba, co daje nam radość. :)


LISTOPAD 2015 




1. Masło do ciała o zapachu mango The Body Shop


Jest to tak naprawdę ulubieniec każdej jesieni i zimy. Regularnie do niego wracam, kiedy tylko robi się chłodniej. Łączy w sobie bogatą, aksamitną konsystencję z zapachem jednego z moich ulubionych owoców. Bardzo polecam masła do ciała z The Body Shop! :)

źródło: http://www.thebodyshop-usa.com/


2. Koreańskie maseczki płachtowe 


Przywiozłam zapasy z Korei Południowej i regularnie ich używam. Jest to bardzo prosta i wygodna forma aplikacji maski na twarz. Relaks gratis. ;-) Oczywiście takie maseczki są znane w Polsce, ale jednak w Azji święcą triumfy popularności. Świadczy o tym chociażby fakt, że są tam specjalne drogerie specjalizujące się tylko w maskach!



źródło: http://www.shape.com.sg/


3. Napar z imbiru i cytryny


Mój jesienny faworyt, jeśli chodzi o rozgrzewające napoje. Pyszny i zdrowy. Wystarczy kawałek korzenia imbiru pokroić na kawałeczki, dodać plasterek cytryny i zalać wrzątkiem. Można dosłodzić do smaku miodem. Gotowe!



źródło: http://lindawagner.net/


4. Książka "Magia Sprzątania" Marie Kondo


Te książkę znają już chyba wszyscy. Nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, ale muszę przyznać, że wprowadziła pozytywne zmiany do mojego życia i zmieniła moje myślenie na temat posiadanych przedmiotów.



żródło: empik.com


5. Wakacje w ciepłym kraju!


Tak, to mój zdecydowany ulubieniec listopada tego roku. Część tego zimnego i deszczowego miesiąca spędziłam w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i przyjemnych 35 stopniach. ;-)









Do zobaczenia za miesiąc w kolejnych ulubieńcach! :)









piątek, 27 listopada 2015

Encyklopedia Zdrowych Deserów: Najprostsze fasolowe brownie

Troszkę mnie tutaj nie było, więc spróbuję odkupić grzechy kolejnym zdrowym deserem. Kawałek czekoladowego ciasta zdecydowanie łagodzi obyczaje. ;-)

Jakie jest marzenie każdego łasucha? Zapewne ciasto, które jest pyszne, czekoladowe, wilgotne, robi się je w ekspresowym tempie z prostych składników, a po jego zjedzeniu nie ma wyrzutów sumienia.

Niespodzianka - marzenia się spełniają, a takie ciasta naprawdę istnieją!


Najprostsze fasolowe brownie



Składniki:

- 1 puszka czerwonej fasoli (a najlepiej ilościowy odpowiednik w postaci fasoli własnoręcznie ugotowanej). Fasola czerwona jest u nas najłatwiej dostępna, ale ideałem byłaby tutaj czarna fasolka adzuki - składnik wielu azjatyckich deserów. (Rozmarzyłam się...)

- 3 jajka

- 3 łyżki dowolnego oleju roślinnego

- 1/4 szklanki prawdziwego kakao

- 1/2 szklanki ksylitolu (lub innej substancji słodzącej)

- szczypta soli

- opcjonalnie: łyżeczka ekstraktu waniliowego (Może domowego? Przepis KLIK)

- opcjonalnie: łyżeczka sody lub proszku do pieczenia (jeśli ciasto ma pozostać bezglutenowe, pamiętajmy o bezglutenowym proszku) - jeśli chcemy, żeby ciasto było bardziej puszyste. Wybór należy do Was - ja nie podejmuję się rozstrzygania sporu między zwolennikami ciast lekkich i puszystych, a fanami tych ciężkich i wilgotnych. ;-)


Wykonanie:

I tutaj najlepsza część - fasolę odsączamy i wraz z pozostałymi składnikami umieszczamy w misce i blendujemy na gładką masę. Tak, tylko tyle. :-)
Masę wylewamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około 25-30 minut w temperaturze 180 stopni.





Wariacje:

Powyższy przepis bazowy możemy dowolnie modyfikować. Najprostszym sposobem jest posypanie wierzchu ciasta (przed pieczeniem) orzechami, owocami świeżymi bądź suszonymi, albo mieszanką wszystkiego po trochu. 
Można też zmieniać smak ciasta poprzez wzbogacenie masy dodatkowymi przyprawami, takimi jak cynamon, imbir, kardamon.
Wielbiciele czekolady mogą dodać tak zwane "chocolate chips" lub po prostu drobno posiekaną gorzką czekoladę. Jeśli wybierzemy czekoladę dobrej jakości o wysokiej zawartości kakao, to myślę, że nasze sumienie nadal może pozostać czyste. ;-)

Ciasto smakuje naprawdę wszystkim! Aczkolwiek deserowym konserwatystom i warzywnym sceptykom warto "fasolową tajemnicę" zdradzić dopiero po spróbowaniu. ;-)

Smacznego!




sobota, 24 października 2015

Bezstresowe kupowanie prezentów świątecznych

Widziałam ostatnio gdzieś w internecie obrazek (niestety nie mogę go odnaleźć...) z dwoma mężczyznami i ich ponurą rozmową:

- Ech, ale ten czas leci. Już jesień, tylko patrzeć, jak będziemy kupować prezenty na święta.
- Ja już kupiłem.

I ja chyba odbieram ten tekst nieco inaczej, niż było w zamyśle autora. ;-) Otóż zgadzam się z tym! Właśnie teraz jest czas na zakup prezentów świątecznych!

Pewnie w tym momencie wiele osób pomyśli, że zwariowałam. Że dałam się wciągnąć machinie marketingowej, że ulegam sklepom, które z roku na rok coraz wcześniej wywieszają świąteczne światełka. Nic bardziej mylnego, o czym przekonacie się za chwilę. :)

Oczywiście pewnie są wśród nas osoby, które prezenty świąteczne kupują na spokojnie, bez stresu i pośpiechu. I jeszcze udaje im się za niską cenę upolować perełki, które sprawiają osobie obdarowanej nieudawaną radość.
Jeśli jesteś takim człowiekiem, oficjalnie zwalniam Cię z czytania tego wpisu. ;-)

Jednak jest wśród nas wiele osób, które co roku kwestię prezentów zostawiają na ostatnią chwilę. Jak w amoku biegają po sklepach wraz z tłumem podobnych sobie desperatów. Zrezygnowani kupują (znowu) całej rodzinie identyczne skarpetki. Lub sfrustrowani wydają zdecydowanie zbyt wiele na rzeczy, których tak naprawdę nikt nie potrzebuje i nikt się z nich szczerze nie ucieszy.

Co zrobić, by przejść przez to bezboleśnie? Oto mój mały poradnik.

Zrób to wcześniej.


To moja podstawowa zasada. Wyprawa po prezenty dzień przed Wigilią nigdy nie jest dobrym pomysłem. Większość ludzi uważa, że prezenty kupuje się w grudniu i wcześniej nawet nie próbują o tym myśleć. Tym sposobem w tym miesiącu sklepy pękają w szwach, ludzie się tłoczą, denerwują, stresują i wcale nie ma w tym "ducha świąt". 
Zostawiając zakupy na ostatnią chwilę, najczęściej dokonujemy zakupów nieprzemyślanych, wydajemy więcej, niż planowaliśmy, a często po prostu kupujemy cokolwiek, byle tylko móc już się stamtąd wyrwać i wrócić do domu.
Warto pomyśleć również o tym, że specjaliści od sprzedaży doskonale o tym wszystkim wiedzą i w okresie przedświątecznym skutecznie nami manipulują na przykład przy pomocy rzekomych promocji. Niby wszystko jest na promocji, a jakimś cudem i tak znowu zostajemy z pustym portfelem...

Dlatego o prezentach dobrze jest pomyśleć wcześniej.
W październiku zazwyczaj mamy nieco więcej czasu, niż w grudniu. Możemy więc wybrać się na zakupy wtedy, gdy naprawdę mamy wolną chwilę, a nie wtedy gdy mamy nóż na gardle.
Jeśli widzimy w sklepie nawet kilka miesięcy przed świętami coś, co jest piękne i na pewno spodoba się bliskiej osobie, to czemu tego nie kupić? Oczywiście rzeczy takich, jak artykuły spożywcze nie kupimy z dużym wyprzedzeniem, ale książka, płyta czy szal na pewno nam się nie zepsują. ;-)
Dobrą okazją do zakupu oryginalnego prezentu jest jakiś wyjazd, wtedy mamy dostęp do produktów i sklepów innych, niż w miejscu zamieszkania.
Warto korzystać również z sezonowych wyprzedaży i aktualnych promocji. Mając karty członkowskie w sklepach, często przychodzą mi w smsie lub na maila aktualne oferty, na przykład weekend, gdzie na wszystko jest zniżka 20%. Idealny moment na zakup prezentu w obniżonej cenie!

Mając zapas czasu, możemy również na spokojnie dokonać zakupów przez internet. Nie będziemy się stresować, że paczka jeszcze nie przyszła, a w razie problemów będziemy mieć czas, żeby dokonać zwrotu lub wymiany.
Pamiętajmy, że w okresie przedświątecznym sklepy, poczta, firmy kurierskie mają nawał pracy, więc jest większa szansa, że czas oczekiwania się przedłuży, albo nastąpi jakaś pomyłka.
W grudniu jest też duża szansa, że produkt, który planowaliśmy kupić, został wyprzedany. A na sprowadzenie dodatkowego egzemplarza oczywiście nie będzie już czasu...

Jeśli pomyślimy o tym wcześniej, to będziemy mogli również wykonać prezenty samodzielnie. Teraz jest idealny czas, aby nastawić domowy ekstrakt z wanilii! Przepis tutaj: KLIK

Uwierzcie mi, to naprawdę fajne uczucie, gdy przed świętami nie musimy brać udziału w zbiorowej histerii, bo prezenty mamy już przygotowane! :)


Rozłóż to na raty.


Długie zakupy męczą nawet najwytrwalszych. Jeśli postanowimy kupić wszystkie prezenty jednego dnia, to najprawdopodobniej te ostatnie będą już wybrane "na odwal się".
Dlatego rozłóżmy to w czasie i kupujmy "po trochu". Na przykład jeśli mamy akurat po drodze księgarnię, to kupmy prezenty książkowe. Do drogerii pójdziemy innym razem.
Mając do kupienia tylko jedną rzecz, możemy poświęcić na wybór trochę więcej czasu i skupić się tylko na tym. Na pewno dokonamy lepszego wyboru.

I argument, który przekona chyba wszystkich - zakupy rozłożone na raty, to również wydatki rozłożone w czasie. Jeśli trochę prezentów kupimy we wrześniu, trochę w październiku, trochę w listopadzie, to potem w grudniu nasz portfel nie zostanie boleśnie spustoszony. ;-)



Miej plan.


Idąc do sklepu najlepiej wiedzieć wcześniej, co chce się kupić. Mając konkretny plan, nie ulegniemy tak łatwo "super promocji", "promocyjnej cenie" i sprzedawczyni, która może dostać premię za sprzedanie jak największej ilości danego produktu.
Dobrze jest po prostu sporządzić listę z imionami bliskich i zaplanowanymi prezentami i tej listy się trzymać.

Warto też założyć w komputerze folder z prezentami. O co chodzi? Będzie to folder, do którego cały rok możemy wklejać swoje inspiracje prezentowe. Na przykład zdjęcia ciekawych rzeczy, na które akurat natrafiliśmy, adresy sklepów internetowych, może to być również po prostu plik tekstowy ze spisanymi pomysłami.
Potem, gdy nadejdzie odpowiedni czas, wystarczy otworzyć folder i przejrzeć zgromadzone inspiracje.
Ja często tak mam, że powiedzmy w wakacje widzę coś świetnego, co byłoby idealne na prezent, ale niestety do grudnia o tym zapominam... A wchodząc do sklepu bez planu, nagle mam w głowie pustkę i snuję się bez sensu od regału do regału.
Dlatego bardzo polecam założyć sobie taki folder, to naprawdę działa! :-)


źródło: pinterest.com



Mam nadzieję, że mój prezentowy poradnik choć trochę Was przekonał do zmiany nawyków i pomyślenia o prezentach już teraz. Powodzenia! :-)




sobota, 17 października 2015

Jesienna aromaterapia

Większość z nas uwielbia ładne zapachy. Ale mało kto, kupując świeczkę zapachową, myśli o tym, że chodzi o coś więcej niż dekorację.
Zapachy mają udowodnione właściwości lecznicze, a aromaterapia jest elementem medycyny naturalnej stosowanym od wieków.

Polega ona na stosowaniu naturalnych olejków eterycznych, wprowadzanych do organizmu przez drogi oddechowe (inhalacje, wdychanie, wąchanie) lub skórę (masaż, kąpiel, kompres, kosmetyki, oliwki, maści).

Nieodłącznym elementem jesieni i zimy są dla mnie kominki zapachowe lub inaczej kominki do aromaterapii.

źródło: kowbojki.pl
Najczęściej są one ceramiczne lub gliniane i można je łatwo dostać w wielu sklepach.
Zasada ich działania jest bardzo prosta: do wgłębienia na górze wlewamy wodę i dodajemy kilka kropli olejku eterycznego. Pod spodem zapalamy świeczkę, najlepiej typu tealight.
Olejek unosi się na powierzchni wody, która się nagrzewa i powoduje jego parowanie i rozprzestrzenianie się aromatu.
To mój idealny sposób na relaks podczas długich, jesiennych wieczorów! :)

Aby nadać ładny zapach w pomieszczeniu olejki są stosowane również w postaci dyfuzorów.
Butelka i patyczki.

źródło: coolhunters.pl


Zachęcam do zrobienia takiego odświeżacza samodzielnie! :)
http://www.coolhunters.pl/ramka/diy-zapach-do-wnetrz-dyfuzor-zapachowy-design-your-life

Są też dostępne na rynku dyfuzory elektryczne.

źródło: thegadgetflow.com

Olejki eteryczne można stosować na wiele innych sposobów. Można je dodawać do kąpieli, do kosmetyków (np. balsamów, kremów), nakładać bezpośrednio na skórę, wykonywać masaż, używać do parówek/inhalacji. Możliwości są właściwie nieograniczone.
Ja osobiście polecam również metodę ułatwiającą zasypianie, pomagającą walczyć z bezsennością. Aplikujemy na naszą poduszkę kilka kropli olejku o właściwościach ułatwiających zasypianie, odprężających (np. olejek lawendowy), a potem kładąc się spać wdychamy delikatny aromat uwalniającego się olejku. To działa! :)

Interesującym rozwiązaniem są naszyjniki, które wydzielają olejki eteryczne.



Może ktoś podejmie wyzwanie i zrobi taki samodzielnie? :)
Tutaj przepis: http://www.mommypotamus.com/make-diffuser-necklace-essential-oils/

Przy okazji aromaterapii trzeba wspomnieć o kwestii najważniejszej, czyli o olejkach eterycznych.
Przede wszystkim trzeba zadać podstawowe pytanie:

Olejek eteryczny czy olejek zapachowy?


Olejek eteryczny to ciekła, lotna substancja zapachowa, która znajduje się najczęściej w specjalnych komórkach tkanki wydzielniczej roślin. Są one charakterystyczne dla roślin olejkodajnych.

Olejki eteryczne są czystym, całkowicie naturalnym wyciągiem roślinnym.
Natomiast olejki zapachowe są kompozycjami złożonymi z olejku eterycznego i innych substancji syntetycznych. Powoduje to zmianę zapachu (olejki zapachowe często nie mają tak "surowego" i wyrazistego zapachu jak eteryczne). Celem jest też często większa trwałość i wydajność syntetycznego odpowiednika.
I oczywiście kwestia kosztów produkcji i ceny olejku. Aby wyprodukować małą ilość olejku eterycznego często potrzeba wielu kilogramów danej rośliny. 

Przykładowe ciekawostki ze świata olejków:

Kwiaty jaśminu muszą być zbierane w nocy, by zachować najwięcej aromatu. W dzień ich cenny olejek jest odparowywany przez słońce. Co więcej proces otrzymywania dostarcza niewiele olejku. Stąd jest bardzo cenny i często otrzymywany na drodze chemicznej - z różnych mieszanin uzyskuje się substancje, które znajdują się w naturalnym olejku.
Olejek różany jest trudny do produkcji, ponieważ kwiaty trzeba przetwarzać natychmiast po zbiorach, by nie straciły swego wysoce lotnego olejku. Z około 200 kg zbioru otrzymuje się zaledwie 1l olejku różanego. Stąd czasem olejek ten jest fałszowany, poprzez dodawanie olejku geraniowego, o zbliżonym zapachu i składzie. 


Co więc wybrać?
Prawdziwe olejki eteryczne są stosunkowo drogie i często trudno dostępne (jak również często podrabiane). Więc jeśli zależy nam tylko na efekcie zapachowym i chcemy go używać np. tylko w kominku, to spokojnie możemy kupić olejek zapachowy. Są one powszechnie dostępne i kosztują kilka złotych. Jednak jeśli planujemy używać olejku również na skórę, do inhalacji itp., to lepiej kupić produkt w pełni naturalny, czyli olejek eteryczny. 


Warto poznać właściwości różnych olejków, żeby móc dobrać je do swoich potrzeb, a także tworzyć własne mieszanki, które poza pięknym zapachem, będą posiadać dobroczynne właściwości.


Oto przykładowe działania olejków:

  • melisowy – uspokaja i działa nasennie; ma świeży cytrynowy zapach
  • z mięty pieprzowej – rozjaśnia umysł i ułatwia skupienie się na rozwiązywaniu zadań; do stosowania w kominku aromaterapeutycznym; ma orzeźwiający zapach mentolu
  • bergamotowy – wycisza, odpręża i relaksuje; zalecany do masażu ciała; ma cytrusowy zapach
  • rozmarynowy – działa silnie pobudzająco, usuwa zmęczenie fizyczne i umysłowe; jest łagodnym afrodyzjakiem; zalecany do kąpieli i masażu; ma ziołowy zapach
  • z drzewa różanego – olejek ten stosuje się w pielęgnacji twarzy i ciała, odżywia zmęczoną i wrażliwą skórę, a także nawilża ją, odświeża i zapobiega zmarszczkom; ma słodki, kwiatowy zapach
  • geraniowy – usuwa toksyny; łagodzi objawy cellulitu i wspomaga kuracje odchudzające; zalecany do masażu ciała; ma ciepły ziołowo-kwiatowy zapach
  • lawendowy – likwiduje ból głowy i działa uspokajająco; do stosowania w kominku aromaterapeutycznym; ma delikatny ziołowy zapach
  • z drzewa herbacianego – działa przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo; zalecany do kąpieli w przypadku grzybicy skóry i trądziku; ma charakterystyczny ziołowy zapach
  • sosnowy – działa przeciwbakteryjnie, łagodzi infekcje górnych dróg oddechowych; do stosowania w kominku aromaterapeutycznym
  • goździkowy – działa rozgrzewająco, przeciwzapalnie i przeciwbólowo; zalecany do kąpieli; ma silny korzenny zapach
  • pomarańczowy – łagodzi stres, uspokaja, relaksuje i wycisza, ma działanie antyseptyczne; jest stosowany w pielęgnacji cery, ponieważ działa przeciwzmarszczkowo i oczyszczająco
  • rumiankowy – uspokaja, wycisza, łagodzi podrażnienia, działa przeciwzapalnie; jest stosowany w pielęgnacji skóry twarzy i ciała; tonizuje i regeneruje zmęczoną skórę
  • sandałowy – uspokaja, działa przeciwstresowo i przeciwbakteryjnie; jest stosowany w pielęgnacji ciała; ma właściwości przeciwzapalne i antyseptyczne; charakteryzuje go drzewny, balsamiczny, zmysłowy zapach

(źródło: nazdrowie.pl)


Zachęcam Wam do testowania, mieszania, wąchania! Oto kilka pomysłów na jesiennie mieszanki zapachowe. :)

źródło: hellonatural.co











środa, 30 września 2015

Zdrowe odżywianie - jak zacząć?

Wszyscy już wiemy, że powinniśmy się zdrowo odżywiać. Ale ile osób wie, jak tak właściwie mamy to zrobić? Na większości blogów znajdujemy bezcenne, zagrzewające do walki porady: "Nie odkładaj tego na jutro! Powiedz sobie, że zaczynasz się zdrowo odżywiać TERAZ!".
Hmm. Kopciuszek całe życie nie zwracał uwagi na to, co je i jak je. Uzależnił psychikę i organizm od cukru, soli i wysoko przetworzonej chemii. A pewnego dnia zamienił się w Księżniczkę, która zapomniała o wszystkim, co lubi, zaczęła się żywić zmiksowanym jarmużem i żyła długo i szczęśliwie.
Szkoda tylko, że życie to nie bajka. ;-)
Nie ma co liczyć, że z dnia na dzień całościowo zmienimy swoją dietę, postawimy życie do góry nogami i tak po prostu w tym wytrwamy. Pewnego dnia przyjdzie gorszy dzień, większy stres, czy chociażby przeziębienie i nagle wszystko się nam zawali. W zdrowym odżywianiu mamy docelowo wytrwać do końca życia. Więc ma to być dla nas naturalny nawyk, a takowe zawsze buduje się stopniowo i powoli.

1. Zacznij od jednego "uzdrowionego" posiłku.


Zamiast terapii szokowej, proponuję łagodne przejście. Wybierz sobie na początek jeden posiłek, który zamienisz na zdrowy. Ważny jest tutaj rozsądny wybór posiłku.
Pierwsze na myśl przychodzi oczywiście śniadanie, bo tyle się mówi, że to najważniejszy posiłek dnia. Internet co rano zalewa fala misternych owsiankowych kompozycji. Ale jeśli ktoś nie jada śniadań, albo jada je rzadko, to wyzwaniem samym w sobie będzie, żeby w ogóle zacząć jeść rano cokolwiek. A jeśli narzucimy sobie, że będzie to dodatkowo coś super zdrowego, to zapewne nie udźwigniemy tego podwójnego wyzwania.
Warto to dobrze przemyśleć. Na przykład dla osoby, która pracuje na rano, dobrym wyborem będzie kolacja. Bo ta osoba ma wieczorem najwięcej czasu, może na spokojnie zrobić zakupy i przygotować posiłek bez pośpiechu. Będzie też łatwiej, gdy potrawa się nie uda, albo okaże się totalnie niesmaczna. Wtedy nie pójdzie do pracy nie dość, że niewyspana, to jeszcze zła z powodu porażki. ;-)

2. Nie podążaj ślepo za aktualnymi trendami.


Powiedzenie, że "cudze chwalicie" świetnie pasuje do tego, co aktualnie się dzieje w kwestii odżywiania. Już nasze babcie znały bezcenne właściwości siemienia lnianego, czy zdrowotną moc buraka ćwikłowego. A my wypatrujemy kuriera ze sprowadzonymi z dalekich Chin magicznymi ziarenkami, za które zapłaciliśmy jak za złoto.
Obserwując internet może się nam wydawać, że zdrowe odżywianie polega na jedzeniu samych tajemniczych produktów typu goji, chia, spirulina (pomijam milczeniem osoby, dla których zdrowe odżywianie równa się odżywka białkowa i produkty "zero kalorii").
A przecież najlepsze superfood mamy tuż za rogiem, w warzywniaku. :) Nie odrzucam tego typu nowinek, warto ich próbować i urozmaicać nimi swoją dietę, ale tylko jako dodatek, a nie podstawa naszego żywienia. Koktajl zrobiony z samych warzyw i owoców jest super, nie musi koniecznie zawierać chlorelli, młodego jęczmienia, czystka i macy. ;-)
Nie będę nikogo oszukiwać - zdrowe odżywianie często bywa droższe, ale przecież nie możemy wydawać na nie połowy pensji! Paranoją wydaje mi się również myślenie, że nie zjem dzisiaj zdrowego śniadania, bo jeszcze nie przyszła do mnie paczka ze sklepu internetowego, albo musiałabym jechać na drugi koniec miasta po magiczny zdrowy składnik.

3. Znajdź potrawy, które naprawdę ci smakują.


Wszyscy dookoła trąbią, że zielone koktajle są takie zdrowe, więc zatykasz nos i wypijasz na siłę dzienną porcję zmiksowanej zieleniny?
Na świecie istnieje dużo więcej zdrowych potraw, niż tylko te kilka do bólu wałkowanych na instagramie. Nie musisz lubić tego, co wszyscy. Nie musisz być klonem, który codziennie je na śniadanie omlet (bo wszyscy tak robią, a z jajek i mąki przecież nie da się zrobić niczego innego;).
Żeby się zdrowo odżywiać trzeba naprawdę polubić zdrowe potrawy. Trzeba jeść je z chęcią i radością, a nie przeżuwać marząc o rzeczach, które smakują nam bardziej. Na pewno ważna jest też różnorodność. Jeśli będziemy coś jeść codziennie, prędzej czy później nie będziemy w stanie na to patrzeć.

Dlatego proponuję eksperyment, który pozwoli nam odnaleźć ulubione zdrowe potrawy.

Zgodnie z punktem 1., wybieramy jeden posiłek, który od teraz będzie zdrowy. Potem gromadzimy przepisy i pomysły na zdrowe potrawy. Na początek na przykład 7 pomysłów na 7 dni tygodnia.
Tutaj również trzeba zrobić to rozsądnie. Wybierzmy takie przepisy, które nie są zbyt skomplikowane, czasochłonne, nie zawierają dużej ilości trudno dostępnych i drogich składników. Dobrze, żeby nie zawierały również składników, których zdecydowanie nie lubimy (ale uwaga! chodzi tutaj o składniki, które już jedliśmy i wiemy, że nam nie smakują, a nie takie, których nigdy nie próbowaliśmy, ale wydaje nam się, że nam nie posmakują;).
Dobrze, żeby były one tez zróżnicowane - trochę na słodko, trochę na słono, na zimno, na ciepło itp.
Z użyciem tych przepisów zróbmy plan żywieniowy na najbliższe dni. Można to zrobić w weekend, wtedy będzie łatwo ułożyć plan od poniedziałku do niedzieli. Poza tym, mając więcej czasu, możemy iść na większe zakupy i kupić wszystkie składniki, które będą nam potrzebne do wybranych przepisów.
Potem, zgodnie z planem, testujemy codziennie jeden zdrowy posiłek.
Po tygodniu robimy podsumowanie - które potrawy w ogóle nam nie posmakowały? Które nam smakowały i możemy je jeść częściej? Które zawierały ciekawy, dobry składnik, ale wolelibyśmy go przyrządzić inaczej?
Na podstawie tych obserwacji planujemy kolejny tydzień zdrowych testów.
Przykładowo: koktajl ze szpinakiem był dla nas okropny, więc z tego rezygnujemy, ale może posmakuje nam z natką pietruszki lub selerem? Kasza jaglana jest w porządku, ale wolelibyśmy ją w wersji na słono, a nie na słodko. Bataty nam bardzo posmakowały, więc szukamy większej ilości przepisów z ich wykorzystaniem. I tak dalej.
Z każdym kolejnym tygodniem coraz lepiej poznajemy zdrowe potrawy, weryfikujemy własne gusta i powoli tworzymy nawyki.


4. Cierpliwie wypracuj nawyk.


Nie od razu Rzym zbudowano. Nie pozbędziemy się w tydzień złych nawyków, które towarzyszyły nam całe życie. Ale z każdym dniem będzie coraz lepiej i lepiej.
Wiele osób podchodzi do tego na zasadzie "wszystko albo nic". "Tak dobrze mi szło, ale zjadłam dzisiaj paczkę chipsów i wszystko stracone, wróciłam do punktu wyjścia!" Ok, zjadłaś jedną paczkę chipsów w ciągu np. miesiąca, a kiedyś jadłaś je prawie codziennie. I to właśnie nazywa się postęp. Nie chodzi o to, aby być idealnym, tylko by stopniowo stawać się coraz lepszym.
Nie ma sensu gromadzić w sobie wyrzutów sumienia. Lepiej z każdej małej porażki wyciągać duże wnioski. Kochasz słone przekąski? Nie wyobrażasz sobie bez nich życia? To może spróbuj zrobić w domu ich zdrowszą wersję, albo znajdź jakiś zdrowy odpowiednik, który też będzie ci bardzo smakować.
Nie popieram też działania na zasadzie nagroda-kara, jak w przypadku weekendowych tak zwanych cheat meal. Cały tydzień jadłam zdrowo, więc zasłużyłam żeby w weekend zjeść coś pysznego, niezdrowego. Wyznaczamy sobie nagrodę, czekamy na nią cały tydzień, sprawia nam ona radość. Ale ta radość jest chwilowa, bo szybko po nagrodzie włącza się ośrodek kary - zaczynamy się zadręczać, że teraz za karę musimy znowu cały tydzień się męczyć i jeść zdrowe potrawy. Wpadamy w błędne koło nagradzania się i karania.
Umówmy się - jedzenie to po prostu jedzenie. Jeśli czynimy z niego nagrodę lub karę, to już na wstępie popełniamy jakiś błąd.


5. Posuń się o krok dalej.


I gdy poczujesz się gotowy, zrób to samo z kolejnym posiłkiem. :-)








czwartek, 24 września 2015

Oswoić jesień na 10 sposobów


J e s i e ń

Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.

Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
Na pola szarym cichnące milczeniem.
Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?

Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
I mącisz moją rozmowę z ptakami? 



Leopold Staff


Są wśród nas osoby, które lubią tę porę. Ale zdecydowana większość co roku popada w jesienną chandrę.
Zamierająca przyroda, coraz krótsze i ciemniejsze dni, coraz mniej słońca, a więcej zimnego deszczu. I na dodatek wiemy, że będzie tylko gorzej, bo przecież jesień jest tylko przedsmakiem zimy...
Kiedyś bezradnie poddawałam się jesiennej chandrze, lecz teraz w każdej porze roku szukam czegoś dobrego. I zawsze to znajduję! :-)

A więc jak oswoić jesień i sprawić, by była dla nas radosną porą roku?


1. Pomaluj paznokcie na "jesienny" kolor.


Niby banalne, ale chyba każdej kobiecie sprawia przyjemność. ;-) Można teraz do woli szaleć z kolorami, o których skutecznie zapomniałyśmy w czasie lata - burgund, ciemna śliwka, butelkowa zieleń, szarość, a może kolor roku 2015 wg Pantone, czyli marsala.
Szeroką gamę kolorystyczną lakierów do paznokci ma OPI, Essie czy nasz rodzimy Inglot, nieco taniej jest w Paese, a wybór też całkiem spory. 

źródło: onefabday.com





źródło: http://dropdeadgorgeousdaily.com/



2. Kup sobie jakieś śliczne ubranie lub dodatek w sam raz na jesień.


To właśnie teraz w sklepach znajdziemy najpiękniejsze ubrania. Dlaczego? Bo nie muszą być ani szczególnie cienkie i przewiewne, żeby sprostać letnim upałom. Nie muszą być też grube i ciężkie, żeby ogrzać podczas srogiej zimy. To właśnie jesienne ubrania są najbardziej stylowe! To teraz możemy sobie pozwolić na małe ekstrawagancje jak zabudowane botki z odkrytymi palcami lub dżinsy z dziurami. Teraz jest idealny czas na długie kozaki połączone z krótką sukienką. 
Możemy kupić piękny jesienny płaszczyk lub sweterek. Albo fikuśne kalosze, dzięki którym będziemy się uśmiechać chodząc po deszczu. Może to być też czapka, szalik, rękawiczki. A może kapelusz?! Albo drobiazg jak broszka, którą przypniemy do klapy płaszcza lub węzła na szalu.
Mając nową, piękną rzecz, nie będziemy mogły się doczekać, żeby ją założyć. :)

źródło: http://www.stephaniesterjovski.com/

żródło: http://the-streetstyle.tumblr.com/



Broszka to idealny sposób na ożywienie nawet zwyczajnego płaszcza! (zdjęcie: Miranda Kerr dla Vogue Australia)



3. A może zrób sobie na drutach nową czapkę lub szalik?



To idealny moment, żeby nauczyć się robić na drutach lub przypomnieć sobie, jak to się robi. Dzięki tej umiejętności, niewielkim kosztem możemy zrobić sobie wymarzoną część garderoby. A zarazem jedyną w swoim rodzaju, która nie będzie chińskim produktem masowym. 
Nie trzeba od razu dziergać skomplikowanych swetrów. Dużą radość sprawi nam nawet prosty szalik. Filmiki z podstawami robienia na drutach można znaleźć tutaj:
http://www.garnstudio.com/lang/pl/video.php?sort=2&thumbnails=on&categoryid=1

źródło: http://www.diyncrafts.com/


4. Ozdób dom jesiennymi dekoracjami.


Wprowadzenie zmian w dekoracji domu zawsze poprawia nastrój. Można oczywiście kupić gotowe, ale najwięcej frajdy sprawi wykonanie jej samodzielnie. Mamy teraz do dyspozycji piękne ozdobne dynie, a niedługo ze spaceru można będzie przynieść bukiet kolorowych, suchych liści.

źródło: http://indulgy.com/

źródło: http://craftriver.com/

źródło: http://www.midwestliving.com/




5. Kup nowy kubek lub filiżankę, a do tego pyszną herbatę.


Tak, to takie banalne. Ale mi pomaga. Idę na zakupy i niespiesznie przeglądam kubeczki i filiżanki. Wybieram jeden ulubiony. Potem kupuję jakiś pyszny, oryginalny smak herbaty. I z radością piję ją z mojego nowego kubka. 
A może do tego jeszcze kominek zapachowy z olejkiem eterycznym poprawiającym nastrój?
Warto cieszyć się z takich małych rzeczy. :-)

żródło: http://www.athomeinlove.com/

żródło: www.flickr.com



6. Ciesz się darami jesieni.


Koniecznie zrób coś z dyni - zupę krem a może ciasto dyniowe? Jeśli nigdy nie próbowałaś tych potraw, to czas najwyższy na ten pierwszy raz! Poza tym mamy teraz nasze polskie jabłka, więc to idealny czas na szarlotki, ale też przetwory z tych owoców. Nie zapominajmy o gruszkach - polecam konfiturę gruszkową z wanilią! 

źródło: http://www.halfbakedharvest.com/

Przepis na zupę krem z dyni:  http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/zupy/zupa_dyniowa_z_imbirem_pomarancza/przepis.html

A tutaj konfitura gruszkowa z wanilią:
 http://wypiekizpasja.blox.pl/2013/09/Dzem-gruszkowy-z-wanilia.html


7. Zaplanuj na najbliższą przyszłość coś ekscytującego.


Dla mnie czymś takim są z pewnością podróże. Nie musi to być długa i kosztowna podróż zagraniczna. Może to być weekend w jednym z pięknych, polskich miejsc. Jesienny czas upływa milej, gdy mamy do czego odliczać i możemy zająć się planowaniem i organizowaniem wyjazdu. 
Wystarczy wybrać czas i miejsce, a potem już wszystko toczy się samo - trzeba znaleźć fajny nocleg, poczytać coś o miejscu, do którego jedziemy, zaplanować zwiedzanie lub inne formy aktywności, zastanowić się, co dobrego, lokalnego możemy tam zjeść, co stamtąd przywieźć... i tak dalej. Ja to uwielbiam! :)

źródło: http://www.tomboyvintage.com/




8. Odśwież kontakty ze znajomymi.


Jesienią pogoda zazwyczaj bywa barowa... Nie trzeba iść do baru, wystarczy na kawę. Deszczowe dni i ciemne wieczory są idealne na to, żeby odświeżyć kontakty z dawno niewidzianymi znajomymi, przyjaciółmi z przeszłości, czy członkami rodziny, których ostatnio zaniedbaliśmy. 
Wystarczy jeden telefon, sms, wiadomość i spędzimy miło jesienny czas.


9. Naucz się czegoś nowego.


Dla większości osób to Nowy Rok jest czasem, kiedy postanawiają nauczyć się nowego języka obcego, zrobić prawo jazdy, uszyć coś własnoręcznie, nauczyć się gotować itp. A ja proponuję zrobić to jesienią! 
Zapisz się do szkoły językowej, na kurs gotowania, na basen lub w zaciszu własnego domu spróbuj zrobić coś na drutach, uszyć, namalować. Właśnie teraz jest idealny czas, żeby nabyć nową umiejętność bądź znaleźć nowe hobby!

10. Zrób coś pierwszy raz w życiu.


Nigdy nie jadłaś małży? Nigdy nie byłaś w operze? Nigdy nie śpiewałaś na karaoke? Nigdy nie miałaś kapelusza? Nigdy nie chodziłaś na obcasach?
A więc spróbuj to zrobić! Zostało udowodnione naukowo, że rozwój i robienie nowych rzeczy dają nam szczęście.
Jeśli nam się spodoba, będziemy mieć świetne wspomnienia związane z jesienią. Np.: "To jesienią byłam pierwszy raz w operze i od tego zaczęła się moja wielka miłość do niej."
A nawet jeśli dana rzecz nam się nie spodoba, to zdobędziemy nowe doświadczenia i wyrobimy sobie własne zdanie na ten temat.

A więc jak Wam mija jesień? Mam nadzieję, że miło i radośnie! :-)