Hmm. Kopciuszek całe życie nie zwracał uwagi na to, co je i jak je. Uzależnił psychikę i organizm od cukru, soli i wysoko przetworzonej chemii. A pewnego dnia zamienił się w Księżniczkę, która zapomniała o wszystkim, co lubi, zaczęła się żywić zmiksowanym jarmużem i żyła długo i szczęśliwie.
Szkoda tylko, że życie to nie bajka. ;-)
Nie ma co liczyć, że z dnia na dzień całościowo zmienimy swoją dietę, postawimy życie do góry nogami i tak po prostu w tym wytrwamy. Pewnego dnia przyjdzie gorszy dzień, większy stres, czy chociażby przeziębienie i nagle wszystko się nam zawali. W zdrowym odżywianiu mamy docelowo wytrwać do końca życia. Więc ma to być dla nas naturalny nawyk, a takowe zawsze buduje się stopniowo i powoli.
1. Zacznij od jednego "uzdrowionego" posiłku.
Zamiast terapii szokowej, proponuję łagodne przejście. Wybierz sobie na początek jeden posiłek, który zamienisz na zdrowy. Ważny jest tutaj rozsądny wybór posiłku.
Pierwsze na myśl przychodzi oczywiście śniadanie, bo tyle się mówi, że to najważniejszy posiłek dnia. Internet co rano zalewa fala misternych owsiankowych kompozycji. Ale jeśli ktoś nie jada śniadań, albo jada je rzadko, to wyzwaniem samym w sobie będzie, żeby w ogóle zacząć jeść rano cokolwiek. A jeśli narzucimy sobie, że będzie to dodatkowo coś super zdrowego, to zapewne nie udźwigniemy tego podwójnego wyzwania.
Warto to dobrze przemyśleć. Na przykład dla osoby, która pracuje na rano, dobrym wyborem będzie kolacja. Bo ta osoba ma wieczorem najwięcej czasu, może na spokojnie zrobić zakupy i przygotować posiłek bez pośpiechu. Będzie też łatwiej, gdy potrawa się nie uda, albo okaże się totalnie niesmaczna. Wtedy nie pójdzie do pracy nie dość, że niewyspana, to jeszcze zła z powodu porażki. ;-)
2. Nie podążaj ślepo za aktualnymi trendami.
Powiedzenie, że "cudze chwalicie" świetnie pasuje do tego, co aktualnie się dzieje w kwestii odżywiania. Już nasze babcie znały bezcenne właściwości siemienia lnianego, czy zdrowotną moc buraka ćwikłowego. A my wypatrujemy kuriera ze sprowadzonymi z dalekich Chin magicznymi ziarenkami, za które zapłaciliśmy jak za złoto.
Obserwując internet może się nam wydawać, że zdrowe odżywianie polega na jedzeniu samych tajemniczych produktów typu goji, chia, spirulina (pomijam milczeniem osoby, dla których zdrowe odżywianie równa się odżywka białkowa i produkty "zero kalorii").
A przecież najlepsze superfood mamy tuż za rogiem, w warzywniaku. :) Nie odrzucam tego typu nowinek, warto ich próbować i urozmaicać nimi swoją dietę, ale tylko jako dodatek, a nie podstawa naszego żywienia. Koktajl zrobiony z samych warzyw i owoców jest super, nie musi koniecznie zawierać chlorelli, młodego jęczmienia, czystka i macy. ;-)
Nie będę nikogo oszukiwać - zdrowe odżywianie często bywa droższe, ale przecież nie możemy wydawać na nie połowy pensji! Paranoją wydaje mi się również myślenie, że nie zjem dzisiaj zdrowego śniadania, bo jeszcze nie przyszła do mnie paczka ze sklepu internetowego, albo musiałabym jechać na drugi koniec miasta po magiczny zdrowy składnik.
3. Znajdź potrawy, które naprawdę ci smakują.
Wszyscy dookoła trąbią, że zielone koktajle są takie zdrowe, więc zatykasz nos i wypijasz na siłę dzienną porcję zmiksowanej zieleniny?
Na świecie istnieje dużo więcej zdrowych potraw, niż tylko te kilka do bólu wałkowanych na instagramie. Nie musisz lubić tego, co wszyscy. Nie musisz być klonem, który codziennie je na śniadanie omlet (bo wszyscy tak robią, a z jajek i mąki przecież nie da się zrobić niczego innego;).
Żeby się zdrowo odżywiać trzeba naprawdę polubić zdrowe potrawy. Trzeba jeść je z chęcią i radością, a nie przeżuwać marząc o rzeczach, które smakują nam bardziej. Na pewno ważna jest też różnorodność. Jeśli będziemy coś jeść codziennie, prędzej czy później nie będziemy w stanie na to patrzeć.
Dlatego proponuję eksperyment, który pozwoli nam odnaleźć ulubione zdrowe potrawy.
Zgodnie z punktem 1., wybieramy jeden posiłek, który od teraz będzie zdrowy. Potem gromadzimy przepisy i pomysły na zdrowe potrawy. Na początek na przykład 7 pomysłów na 7 dni tygodnia.
Tutaj również trzeba zrobić to rozsądnie. Wybierzmy takie przepisy, które nie są zbyt skomplikowane, czasochłonne, nie zawierają dużej ilości trudno dostępnych i drogich składników. Dobrze, żeby nie zawierały również składników, których zdecydowanie nie lubimy (ale uwaga! chodzi tutaj o składniki, które już jedliśmy i wiemy, że nam nie smakują, a nie takie, których nigdy nie próbowaliśmy, ale wydaje nam się, że nam nie posmakują;).
Dobrze, żeby były one tez zróżnicowane - trochę na słodko, trochę na słono, na zimno, na ciepło itp.
Z użyciem tych przepisów zróbmy plan żywieniowy na najbliższe dni. Można to zrobić w weekend, wtedy będzie łatwo ułożyć plan od poniedziałku do niedzieli. Poza tym, mając więcej czasu, możemy iść na większe zakupy i kupić wszystkie składniki, które będą nam potrzebne do wybranych przepisów.
Potem, zgodnie z planem, testujemy codziennie jeden zdrowy posiłek.
Po tygodniu robimy podsumowanie - które potrawy w ogóle nam nie posmakowały? Które nam smakowały i możemy je jeść częściej? Które zawierały ciekawy, dobry składnik, ale wolelibyśmy go przyrządzić inaczej?
Na podstawie tych obserwacji planujemy kolejny tydzień zdrowych testów.
Przykładowo: koktajl ze szpinakiem był dla nas okropny, więc z tego rezygnujemy, ale może posmakuje nam z natką pietruszki lub selerem? Kasza jaglana jest w porządku, ale wolelibyśmy ją w wersji na słono, a nie na słodko. Bataty nam bardzo posmakowały, więc szukamy większej ilości przepisów z ich wykorzystaniem. I tak dalej.
Z każdym kolejnym tygodniem coraz lepiej poznajemy zdrowe potrawy, weryfikujemy własne gusta i powoli tworzymy nawyki.
4. Cierpliwie wypracuj nawyk.
Nie od razu Rzym zbudowano. Nie pozbędziemy się w tydzień złych nawyków, które towarzyszyły nam całe życie. Ale z każdym dniem będzie coraz lepiej i lepiej.
Wiele osób podchodzi do tego na zasadzie "wszystko albo nic". "Tak dobrze mi szło, ale zjadłam dzisiaj paczkę chipsów i wszystko stracone, wróciłam do punktu wyjścia!" Ok, zjadłaś jedną paczkę chipsów w ciągu np. miesiąca, a kiedyś jadłaś je prawie codziennie. I to właśnie nazywa się postęp. Nie chodzi o to, aby być idealnym, tylko by stopniowo stawać się coraz lepszym.
Nie ma sensu gromadzić w sobie wyrzutów sumienia. Lepiej z każdej małej porażki wyciągać duże wnioski. Kochasz słone przekąski? Nie wyobrażasz sobie bez nich życia? To może spróbuj zrobić w domu ich zdrowszą wersję, albo znajdź jakiś zdrowy odpowiednik, który też będzie ci bardzo smakować.
Nie popieram też działania na zasadzie nagroda-kara, jak w przypadku weekendowych tak zwanych cheat meal. Cały tydzień jadłam zdrowo, więc zasłużyłam żeby w weekend zjeść coś pysznego, niezdrowego. Wyznaczamy sobie nagrodę, czekamy na nią cały tydzień, sprawia nam ona radość. Ale ta radość jest chwilowa, bo szybko po nagrodzie włącza się ośrodek kary - zaczynamy się zadręczać, że teraz za karę musimy znowu cały tydzień się męczyć i jeść zdrowe potrawy. Wpadamy w błędne koło nagradzania się i karania.
Umówmy się - jedzenie to po prostu jedzenie. Jeśli czynimy z niego nagrodę lub karę, to już na wstępie popełniamy jakiś błąd.
5. Posuń się o krok dalej.
I gdy poczujesz się gotowy, zrób to samo z kolejnym posiłkiem. :-)